Xi Zhongxun (1913–2002), ojciec przewodniczącego Xi Jinpinga (na fot. z lewej, obok niego młodszy brat Xi Yuanping), był pięciokrotnie poddawany czystkom i odstawkom, siedział w więzieniu, przeżył tortury, był poniżany i publicznie sądzony przez tłum fanatyków podczas rewolucji kulturalnej, jedna z jego córek popełniła wówczas samobójstwo, a żona, żeby przetrwać, wyparła się go. Pochodzący z ubogiej wsi (dwie siostry zmarły z głodu), związany z ruchem komunistycznym odkąd miał 14 lat, za każdym razem otrzepywał się i kiedy sprzyjały okoliczności, wracał na szczyt (w latach 80. – jako reformator u boku Hu Jaobanga).
Jego fascynująca biografia, która właśnie się ukazała, pierwsza tak obszerna i sięgająca do oryginalnych źródeł, pióra Josepha Torigiana, profesora Stanfordu i American University w Waszyngtonie, znalazła szeroki rezonans. Bo drogi życiowe ojca Xi to historia komunistycznych Chin w pigułce; zawsze był na pierwszej linii tam, gdzie działy się przełomowe rzeczy. A w podtekście pada tu najważniejsze pytanie: jak te dramatyczne doświadczenia ukształtowały młodego Xi, dziś bodaj najsilniejszego przywódcę na świecie, który zapewnił sobie bezterminową władzę w liczących 1,4 mld ludności Chinach. Ma uśmiech Mony Lisy i pozostaje wielką enigmą. W istocie niewiele o nim wiemy, wszystko starannie filtruje państwowa propaganda.
Wcześnie został współuczestnikiem opisywanych wydarzeń. Dorastał jako jeden z „czerwonych książąt” w Pekinie, na zamkniętym osiedlu dla partyjnych notabli. Mając 13 lat, z czapką hańby na głowie jako syn wroga ludu trafił pod osąd mas, później na siedem lat został wysłany na reedukację na głęboką wieś, gdzie mieszkało się w jaskiniach (z czasem koledzy ojca pomogli i udało się złagodzić warunki zesłania).