Zawieszenie na włosku
Niepewny rozejm na Bliskim Wschodzie. Co dalej ze Strefą Gazy?
Krytyczny był weekend, gdy zdaniem Izraela jego żołnierze zostali zaatakowani przez „terrorystów” w pobliżu Rafah w południowej części Strefy (dwóch zginęło), na co odpowiedziano kolejnymi bombardowaniami. Hamas twierdzi, że nic nie wiedział o tych atakach. W niedzielę zarówno Trump, jak i przedstawiciele izraelskiego MSZ zapewniali jednak, że zawieszenie broni znów jest przestrzegane.
Już wcześniej realizacja pierwszej fazy tzw. planu Trumpa przebiegała z zakłóceniami. Po uwolnieniu wszystkich 20 żyjących zakładników – w zamian za wypuszczenie przez Izrael ok. 2 tys. palestyńskich więźniów – Hamas opóźniał zwrot ciał tych, których zabito w niewoli; w co najmniej jednym przypadku pomylono zwłoki. Do poniedziałku w rękach izraelskich było tylko 16 z 28 ciał (o zakładnikach piszemy więcej w tekście Agnieszki Zagner pt: Plac Powracających). Hamas tłumaczył się problemami z dostępem do grobów przykrytych gruzami i domagał się otwarcia granic Strefy dla pomocy humanitarnej, co było zapisane w umowie. Izrael twierdzi, że wypełnił już ten punkt. Tak jak inny, dotyczący wycofania żołnierzy z ok. 50 proc. terytorium Strefy Gazy.
Realizacja kolejnych punktów planu Trumpa przebiega różnie. Nie wygląda na to, by Hamas rozpoczął zapisane w umowie rozbrojenie. Przeciwnie, reaktywował i uzbroił lotne oddziały, które w ostatnim tygodniu dokonały wielu publicznych egzekucji na Palestyńczykach podejrzanych o współpracę z Izraelem oraz na członkach wrogich klanów. Jednocześnie trwa organizowanie sił pokojowych, które mają przejąć kontrolę nad Gazą. W ich skład mają wejść żołnierze z Egiptu, Jordanii i Turcji. Nadzorować to będzie trumpowska „Rada Pokoju”, która ma się składać – oprócz przewodniczącego w osobie prezydenta USA – z 6–8 polityków „o międzynarodowej renomie”.