Ameryka niedostępna
Trumpiści będą teraz straszyć Mamdanim. Na prawicy zapanował popłoch
Po dziewięciu miesiącach bezradnego przyglądania się wyczynom Donalda Trumpa Demokraci mają wreszcie powody do radości. Zwycięstwa w wyborach gubernatorów Wirginii i New Jersey, burmistrza w Nowym Jorku i zatwierdzenie korzystnych dla nich zmian mapy okręgów wyborczych Kalifornii dobrze rokują przed przyszłorocznymi wyborami połówkowymi do Kongresu. Partia Demokratyczna wydobywa się z depresji i zaczyna z nadzieją oczekiwać wyborów do Białego Domu w 2028 r.
Nie chodzi o same wygrane w dwóch stanach liberalnego Wschodniego Wybrzeża, które od dawna głosują na kandydatów demokratycznych. Sygnałem zmiany partyjnych preferencji jest skala tych zwycięstw. W zeszłorocznych wyborach prezydenckich Kamala Harris wygrała tam z Trumpem różnicą ok. 6 proc. Abigail Spanberger, zwyciężczyni wyborów gubernatora w Wirginii, zdobyła 15 proc. głosów więcej niż Republikanka Winsome Earle-Sears, a w New Jersey Mikkie Sherill z podobną przewagą pokonała Jacka Ciattarellego z Partii Republikańskiej (GOP). Co więcej, w obu stanach wiele okręgów wyborczych w przeszłości „niebieskich” (demokratycznych), zamieszkanych głównie przez wyborców z klas pracujących, przeważnie Latynosów, które w 2024 r. padły łupem Trumpa, teraz głosowało na kandydatki demokratyczne.
Najczęściej do głosowania na Demokratów skłaniała wyborców frustracja z powodu wzrostu kosztów utrzymania. Mimo obietnic Trumpa, że zdusi inflację, zwyżkują ceny podstawowych towarów i usług oraz domów i mieszkań, co sprawia, że coraz więcej Amerykanów, zwłaszcza młodych, nie stać na założenie rodziny lub osiągnięcie standardów życia ich rodziców. Wątek drożyzny, „dostępności cenowej” (affordability), dominował szczególnie w Nowym Jorku, gdzie niemal wszystko jest droższe niż gdzie indziej i gdzie był motywem przewodnim kampanii demokratycznego socjalisty Zohrana Mamdaniego.