Uprawnionych do głosowania jest 244 mln mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Większość z nich wybiera nie tylko prezydenta – stawką jest też przyszłość Kongresu i legislatur stanowych.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną i bezpieczeństwo, to sam fakt, że Ukraina i tematy z nią związane zajęły w debacie Kamali Harris i Donalda Trumpa sporo miejsca, jest znaczący i raczej pozytywny. Okazało się też, że Trump najwyraźniej boi się nuklearnych pogróżek Putina.
Zamiana na Harris wydobyła Demokratów z depresji i apatii. Republikanie już starają się przedstawić ją jako nierozłączną część tandemu z Bidenem, przypisując jej odpowiedzialność za wszystko, o co go oskarżają, nazywając bezzasadnie „najgorszym prezydentem w historii”.
Obóz republikański też ma powody, aby stonować triumfalizm, bo alternatywny kandydat ma większe szanse na wygraną. A przynajmniej w kolejnej debacie z Trumpem z powodzeniem może stawić mu czoła, odpowiadając na jego kłamstwa, przeinaczenia i demagogię – pisze w korespondencji z Waszyngtonu Tomasz Zalewski.
Gremialna manifestacja poparcia dla Donalda Trumpa podczas przedwyborczej konwencji dowiodła, że Partia Republikańska jest dziś zjednoczona wokół niego i znajduje się pod jego całkowitą kontrolą. Wszyscy wychwalali go jako zbawcę Ameryki, a wielu w niedawnym ocaleniu swego idola dopatruje się ręki Opatrzności.
Czytając reakcje na wydarzenia z Pensylwanii, gdzie w nocy polskiego czasu postrzelony został kandydat republikanów Donald Trump, trudno oprzeć się wrażeniu, że dla wielu polityków i dziennikarzy to moment decydujący dla całej kampanii.
Prowadzone „na gorąco” sondaże wskazują, że telewidzowie podzielają oceny komentatorów. W debatach prezydenckich liczą się nie racjonalne argumenty, lecz – bo zapadają w pamięć – słabości, potknięcia i wpadki. Jak to ktoś określił: nie to, co się mówi, lecz to, jak się mówi. Czy możliwa jest jeszcze zmiana kandydata Demokratów?
Po wyroku skazującym elektorat Donalda Trumpa rozgrzał się do czerwoności. Zwolennicy prawicy na forach internetowych otwarcie wzywają do ataku na przeciwników.
Według najnowszego sondażu rośnie przekonanie, że Rosja jest wrogiem Ameryki. Ale słabnie zarazem poparcie dla pomocy Ukrainie – głównie wśród wyborców Partii Republikańskiej i, co niepokojące, wśród młodych.
„Lepiej wysłać rakiety niż naszych żołnierzy” – powiedział speaker Izby Reprezentantów Mike Johnson. „Partia Putina” w GOP, jak nazwano prorosyjskich izolacjonistów, długo trzymała świat i Ukrainę w niepewności.