Porozumienie osiągnięte we wtorek zakłada, że z handlu gazem między Rosją a Ukrainą zniknie pośrednik, firma RosUkrEnergo, oskarżana o odprowadzanie zysków z transferu i rozdęcie cen, które płacą ukraińscy konsumenci. Nowa umowa o dostawach zakłada, że Gazpom będzie uzupełniał ewentualne braki w dostawach tańszego gazu z Azji Centralnej z własnych rezerw - ale po cenach europejskich. 500 mln dolarów długu strony ukraińskiej powstało właśnie z tego tytułu. Całość zadłużenia Ukrainy za dostawy gazu wynosi 1,5 mld dolarów.
Magazyn Times pisze, że decyzje rynkowe Gazpromu są często powiązane z interesami Kremla i wymienia kilka możliwych politycznych i gospodarczych przesłanek, które stoją za presją na Ukrainę. Po pierwsze Rosja jest niezadowolona z odrodzenia pronatowskiej koalicji z prezydentem Juszczenko. Moskwie nie podoba się też plan przystąpienia Ukrainy do Światowej Organizacji Handlu, co da Kijowowi możliwość zablokowania przystąpienia do niej Rosji. Moskwa może też chcieć pogłębić rozłam w antymoskiewskiej koalicji Juszczenki i Tymoszenki. Obydwoje walczą między sobą o władzę i mają odmienne stanowiska w sprawie gazu: Tymoszenko domaga się podwyższenia przez Ukrainę taryf przesyłowych i pozbycia się pośrednictwa RosUkrEnergo. Z kolei Juszczenko oskarża Tymoszenko o prowokowanie ostrej reakcji Gazpromu i działanie we własnym interesie. Ukraińska Narodowa Rada Bezpieczeństwa i Obrony ogłosiła, że gazociąg powinna kontrolować państwowa firma, umożliwiając nadzór prezydenta.
Czego chce Rosja?
Aleksiej Makarkin z Centrum Technologii Politycznych pisze (Kommersant), że bardzo trudno jest graczom zewnętrznym, takim jak Rosja, dojść do porozumienia z ukraińskimi politykami.