W 2007 roku brytyjskie ministerstwo ds. rozwoju ogłosiło dumnie, że oto daje innym moralny przykład, tworząc Ekologiczny Fundusz Dostosowawczy. 800 milionów funtów ma zostać przeznaczone z budżetu na pomoc dla krajów rozwijających się. Minister skarbu Alistair Darling był współautorem komentarza w Financial Times, z którego jasno wynikało, że Wielka Brytania zamierzała podarować te pieniądze:
„Pierwszy krok w kierunku zmierzenia się ze zmianami klimatycznymi to redukcja emisji gazów cieplarnianych (...). Na szczęście wiemy jak to zrobić - stosując czyste technologie na skalę globalną. Jednak bez ram inwestycyjnych opartych na bodźcach rynkowych technologie te są nieopłacalne dla wielu krajów rozwijających się. Z pomocą przychodzą im Wielka Brytania, USA i Japonia, które wspólnie utworzyły fundusz finansujący zastosowanie czystych technologii".
Teraz okazało się jednak, że Bank Światowy, który będzie administrował pieniędzmi, udzieli nie bezzwrotnej pomocy, a pożyczek. Raty wraz z odsetkami mają być spłacane Wielkiej Brytanii, obecnie największego wkładcy banku. Pieniądze przekażą też USA i Japonia, a fundusz oficjalnie ruszy podczas szczytu G8 w czerwcu.
Intratny efekt klimatyczny
Jedna z londyńskich organizacji, The International Institute for Environment and Development, nazwała pomysł pożyczki oburzającym. "Wielka Brytania wpędza ubogie kraje w jeszcze większe długi w zamian za to, że próbują walczyć z problemem klimatycznym, który nie powstał z ich winy".
Jak donosi The Guardian, problem nie powstał ani w brytyjskim ministerstwie rozwoju, ani w środowiska, tylko w ministerstwie skarbu, które stanęło ponad nimi. Rząd brytyjski twierdzi, że nigdy nie było mowy o pomocy. „Pożyczki, szczególnie jeśli zawierają istotny składnik dotacji - tak jak ta - umożliwiają większe i głębiej idące inwestycje, i mogą być ponownie użyte przez inne kraje", oświadczył rzecznik.
Wczoraj kilka krajów rozwijających się przyłączyło się do potępiających głosów grup ekologicznych i organizacji zajmujących się rozwojem. „Sytuacja z klimatem nie została stworzona przez nas. Pieniądze powinny pochodzić z krajów bogatych i nie w formie kredytu - w przeciwnym razie kraje rozwijające się będą płacić podwójnie: raz za emisje, które powodują problemy klimatyczne, drugi raz za posprzątanie bałaganu", uważa doradca w londyńskim ActionAid. „Dziwne, że najpierw anuluje się długi ubogich krajów, a potem zachęca się je do nowych pożyczek."
Wiele krajów rozwijających się uważa Bank Światowy za instytucję autokratyczną. Mówi się o tym, że bank wyrasta na czołowego dysponenta międzynarodowych pieniędzy na działania związane ze zmianami klimatycznymi, a jednocześnie jest jednym z największych sponsorów projektów przyczyniających się do zmian klimatycznych. Między rokiem 2005 a 2007 bank sfinansował projekty warte 1,5 miliarda USD, które przewidywały użycie paliw kopalnych generujących gazy cieplarniane. W tym samym czasie bank działa jako administrator 10-ciu funduszy mających zmniejszać emisje tych gazów, zgarniając dla siebie średnio 13 proc. na pokrycie na ‘kosztów ogólnych', mówi Janet Redman, analityk z waszyngtońskiego think tanku Foreign Policy in Focus.