Neapolitańczycy mogą nareszcie odetchnąć z ulgą czyst(sz)ym powietrzem i przejść na drugą stronę ulicy bez obaw, że lada moment o coś się potkną. Kryzys śmieciowy ma się bowiem ku końcowi. A wszystko to jest zasługą - przynajmniej według niego samego - premiera Silvio Berlusconiego. Wierzy on, że już niedługo Neapol zostanie - jak to określa - "przywrócony cywilizacji zachodniej". Podkreśla jednocześnie, że to jeszcze nie koniec jego boskich interwencji w tej sprawie.
Premier zapowiada całkowite zażegnanie kryzysu śmieciowego: "Obiecaliśmy rozwiązanie problemu i słowa dotrzymaliśmy: do Neapolu i reszty Kampanii wraca czystość i cywilizacja, powoli zapominamy o katastrofie, która zniszczyła nasze dobre imię na świecie" - czytamy w Corriere della Sera. Berlusconi wierzy w cuda, bo sam ich dokonuje. "Większość stawiała na to, że rząd nie da sobie rady, ale większość ta nie miała racji. Dokonaliśmy rzeczy niemożliwej."
Cud w brud
Nie wszyscy jednak kochają Berlusconiego tak, jak on siebie samego i nie wszyscy widzą w nim "śmieciowego wybawcę". Jedni kpią ("Berlusconi: santo subito"), inni wychodzą na ulice i protestują. Na terenie Kampanii mają bowiem powstać 4 spalarnie śmieci, z czego jedna - "najnowszej generacji" - w samym Neapolu. Jego mieszkańcy, nauczeni doświadczeniem, nie mogą się z tym pogodzić.