16 lipca, w zamian za pięciu libańskich więźniów i ciała 200 bojowników, Hezbollah wydał Izraelowi dwóch zamordowanych izraelskich żołnierzy. W wymianie pośredniczyły Niemcy pod egidą ONZ. To kolejny sukces mediacyjny Berlina na Bliskim Wschodzie.
Po raz pierwszy Izrael poprosił kanclerza Helmuta Kohla o interwencję w sprawie uwolnienia izraelskiego lotnika Rona Arada, zestrzelonego nad Libanem w 1986 roku. W 1992 wywiad niemiecki doprowadził do uwolnienia dwóch niemieckich zakładników przetrzymywanych przez proirańskich porywaczy w Libanie. W 1996 roku, dzięki mediacjom Niemców, Hezbollah wydał ciała dwóch zaginionych izraelskich żołnierzy w zamian za szczątki około 100 antyizraelskich bojowników. Sukces ten został powtórzony w 2004 roku, kiedy Berlin wynegocjował kolejną wymianę więźniów: Izrael uwolnił 400 Palestyńczyków i 30 Arabów z innych krajów i przekazał szczątki 59 bojowników libańskich. W zamian Hezbollah uwolnił porwanego izraelskiego biznesmena i wydał ciała trzech izraelskich żołnierzy pojmanych w 2000 roku.
"Tego typu negocjacje, które mogą trwać latami, mają miejsce za zamkniętymi drzwiami i przy użyciu tylnych kanałów", mówi Margret Johannsen z Instytutu Badań nad Pokojem i Polityką Bezpieczeństwa Uniwersytetu w Hamburgu, cytowana przez BBC. W tak delikatnych kwestiach Niemcy chcą pozostać w cieniu.
Bezstronny pośrednik
Osobiste kontakty są kluczem do negocjacji na Bliskim Wschodzie, a niemiecki wywiad, BND, ma tradycję długotrwałych stosunków z najistotniejszymi partnerami w regionie, m.in. z izraelskim Mossadem i irańskimi służbami wywiadowczymi. "Rząd amerykański i brytyjski, i inne rządy krajów europejskich, nie traktują Libanu i krajów arabskich w sposób, w jaki traktują Izrael", powiedział BBC przedstawiciel Hezbollah w libańskim parlamencie. Niemcy, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, USA czy Francji nie są zaangażowane w problemy regionu w sposób bezpośredni i dlatego nie stają po którejkolwiek ze stron, ciesząc się opinią bezstronnego i zaufanego pośrednika. Są na przykład największym sponsorem pomocy humanitarnej dla Autonomii Palestyńskiej oraz zdeklarowanym sojusznikiem Izraela i największym europejskim partnerem handlowym Iranu.
Niedawno kanclerz Angela Merkel wygłosiła w Knesecie historyczne przemówienie, gdzie wyraziła wstyd za Holokaust, potwierdzając jednocześnie niemieckie wsparcie dla Izraela i sprzeciw wobec nuklearnych ambicji Iranu. Od 1986 roku Berlin prowadzi jednak "krytyczny dialog" z Republiką Islamską, jako zwolennik współpracy z Teheranem, a nie rozwiązań siłowych.
W sprawy Iraku Republika Federalna jest zaangażowana w mniejszym stopniu. "To amerykański proces wewnętrzny, w który nie ingerujemy", powiedział u progu niemieckiej prezydentury w UE ambasador Niemiec w Stanach Zjednoczonych, Klaus Scharioth. Niemcy szkolą iracką policję, wojsko, urzędników, dziennikarzy i akademików - ale nie wysyłają wojsk.
Cicha dyplomacja
Martin Beck z Instytutu Studiów Bliskowschodnich w Hamburgu (GIGA) przypomina w rozmowie z BBC, że od lat 80. Berlin czyni wysiłki, by utrzymać bezstronność w konflikcie arabsko-izraelskim. Z arabskiej perspektywy zaletą Niemiec jest to, że nie miały na Bliskim Wschodzie kolonii i dawno już przyjęły rolę mediatora. Dla Berlina utrzymywanie status quo w regionie było bowiem najlepszym sposobem zabezpieczenia interesów handlowych. W czasie pierwszej i drugiej wojny światowej polityka bliskowschodnia nabrała nowego znaczenia i Niemcy rozgrywały tą kartę przeciwko europejskim rywalom, wpierając dżihad. Ale dziś Berlin powrócił do polityki pokojowej i prób "wpasowania" islamu w ramy europejskie.
Zdaniem Becka, mediacje Niemców polegają na szukaniu "rozwiązań humanitarnych" dla bliskowschodnich problemów. To część wizerunku "potęgi cywilnej", który Berlin przyjął po wojnie. "Jeśli chce się sprzedać politykę zagraniczną niemieckiej opinii publicznej, najlepiej przedstawić ją jako humanitarną - jako część polityki pokojowej, a nie polityki władzy".