Poza granicami Polski nasza afera hazardowa większe zainteresowanie wzbudziła tylko w Czechach. Tamtejsze media w szczegółach donoszą o kolejnych dymisjach w rządzie Tuska, wypowiedziach szefa CBA i zwrotach akcji. Czesi zobaczyli bowiem w polskim lustrze samych siebie. Od września ich krajem wstrząsa porównywalna afera hazardowa.
Podobieństwa są oczywiste. W Czechach - gdzie uzależnienie od hazardu jest społeczną plagą, porównywalną do alkoholizmu albo narkomanii - każda zmiana prawa dotyczącego hazardu wzbudzała zawsze dużo większe zainteresowanie, niż w Polsce. Tam jednak debaty wywoływały kwestie moralne, a korupcja była jedynie „w domyśle". Sytuację tę wykorzystali dziennikarze. Gazeta „Mlada Fronta DNES" prowadziła tygodniami grę z grupą wpływowych polityków z partii parlamentarnych. Podstawiony przez dziennikarzy prowokator proponował im milion koron za korzystne dla niego zmiany w ustawie o hazardzie. Kilku się zgodziło. Zostali nagrani z ukrytej kamery. Z uśmiechem na twarzy, żartując z łapówkarzem, zgodzili się na sprzedaż ustawy. Jeden z nich przy okazji z naiwnością dziecka opisał proceder prania pieniędzy z łapówki za pośrednictwem sprzedaży ogłoszeń w należącej do partii gazecie.
Kilku posłów zostało natychmiast wywalonych z partii, klubów poselskich oraz z list kandydatów w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Liderzy zaklinają się wszystkie świętości, że nic o tym procederze nie wiedzieli, a ich nieczyści koledzy działali na własną rękę.
Relacje z Polski są bardzo obszerne właśnie ze względu na uderzające podobieństwa i oczywiste skojarzenia. Czesi jednak opisują jednak tylko najpłytszą warstwę sprawy - czyli próbę korupcji. Informacji o jednoczesnej dymisji ministrów i Mariusza Kamińskiego nawet nie próbował zinterpretować żaden z tamtejszych komentatorów. Czeskie media bowiem - pewnie pod wrażeniem własnej afery - całkowicie ignorują fakt, że w naszej aferze hazardowej gorszy nie tyle (albo nie tylko) sama korupcja, co wyjątkowo brutalne, niemal otwarte starcie dwóch ośrodków władzy. Z wykorzystaniem tajnych służb, podsłuchów, policji, prokuratury do pognębienia politycznej konkurencji. Czesi kompletnie tego nie rozumieją, to nie jest ich film. Po prostu obserwują sprawy z oddali i mają spłaszczoną perspektywę, a poza tym sami u siebie akurat takiej afery - politycznej wojny z wykorzystaniem tajniaków - do tej pory nie mieli.
A może - do tej pory nie udało im się odkryć.