Natura hojnie wyposażyła ludzką skórę w 2–3 mln gruczołów (na 1 cm kw. jest ich w niektórych okolicach ciała aż 200), które wydzielają w ciągu dnia około 4 szklanek potu. Podczas upału i intensywnej aktywności fizycznej może być go więcej, a u osób dotkniętych hiperhydrozą – zaburzeniem nadmiernej potliwości – jego ilość mierzy się nie na szklanki, lecz wiaderka, bo może go być nawet 10 litrów dziennie.
Ten płyn to aż w 99 proc. woda wzbogacona solą, związkami mineralnymi, węglowodanami, tłuszczami, mocznikiem i kwasem mlekowym. W proporcjach zależnych od diety, warunków klimatycznych, hormonów, a także chorób: cukrzycy, nadczynności przysadki i tarczycy, niektórych nowotworów, czy po prostu zwykłej infekcji z gorączką.
Bywa też – jak odkrył polski neurolog Lucjan Frey – specyficzną odpowiedzią na spożywanie ostrych pokarmów. W przypadku niektórych osób wystarczy spróbowanie pikantnej potrawy, a czubek głowy, twarz i szyja natychmiast stają się mokre. To efekt zaburzeń w ośrodkowym układzie nerwowym polegający na nieprawidłowej reakcji odruchowej – w czasie żucia i pobudzenia kubków smakowych organizm zamiast wydzielać ślinę, wydziela pot.
Po co nam to było
Pot pozwala usunąć z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii i utrzymać stałą temperaturę ciała. Odgrywa więc ważną rolę w termoregulacji, a jednocześnie zapewnia skórze odpowiednią wilgotność. Dzięki parowaniu na jej powierzchni chłodzi ciało podczas wysiłku i chroni je przed przegrzaniem.
Gruczoły potowe otrzymują polecenie do wzmożenia swojej aktywności bezpośrednio z podwzgórza zlokalizowanego głęboko w mózgu. Są ich dwa rodzaje. Ekrynowe rozsiane są na całej skórze – najwięcej ich na dłoniach i podeszwach stóp – i to one regulują temperaturę ciała.