Cierpliwości!
Polemika minister edukacji z tekstem "Licea niekształcące"
Nie jestem, podobnie jak pani Anna Świątek, zadowolona z poziomu umiejętności obecnych absolwentów polskich szkół. Nie mogę się jednak zgodzić z obrazem odmalowanym w artykule i wieloma przekłamaniami co do faktów, ale przede wszystkim – z wyraźnie odczuwalną w nim niechęcią do ucznia i zamknięciem się na jego autentyczne potrzeby. Mam prawo tak ten tekst odbierać, bo jestem nauczycielką z powołania i wszystko, co zawsze robiłam, było i jest podyktowane otwieraniem się na uczniów takich, jakimi są.
Przez lata przeszłam rozmaite szczeble pracy w szkole i dla szkoły, zdaję sobie sprawę z tego, co jej dolega i czego jej trzeba. Wiem, jak ważny jest dobry fundament programowy dla szkoły, dający zarówno klarowne ramy pracy, jak i autonomię nauczyciela. Dlatego właśnie swoją pracę w Ministerstwie Edukacji Narodowej rozpoczęłam od opracowania nowej podstawy programowej. Udało mi się doprowadzić do ścisłej współpracy licznego grona praktyków i ekspertów akademickich, a potem zebrać tysiące opinii zainteresowanych osób, by następnie wcielić w życie zmiany programowe od września 2009 r. Objęły one najpierw przedszkolaki i uczniów klas pierwszych szkół podstawowych oraz gimnazjów. Do liceum – czyli do autorki „Liceów niekształcących” POLITYKA 40 – ta zmiana dotrze od września 2012 r.
Uczeń to nie samochód, który można naprawić w jeden dzień. Nie da się z niego wyjąć wiedzy, którą posiadł, i włożyć mu do głowy inną, lepszą i nowocześniejszą. Sporo czasu musi zająć wyposażanie uczniów w nowe kompetencje, takie jak umiejętność współpracy czy samodzielnego pogłębiania zainteresowań.