Najpierw szef MSWiA nawet w kontekście tragicznego morderstwa i niepokojących ulicznych zajść nie omieszkał wygłosić czysto politycznego, ba: propagandowego, przemówienia. Oznajmił mianowicie, że „w Polsce w odróżnieniu od tego, co dzieje się na zachodzie Europy, jest bezpiecznie – również dlatego, że rząd PiS nie kontynuował polityki rządu PO-PSL, która sprowadzała się do tego, że otworzono granice Polski na napływ muzułmanów”.
Pomijając samą niestosowność używania tragicznej przecież sytuacji na potrzeby czysto partyjne, tezy Błaszczaka są zwyczajnie kłamliwe.
W Polsce rośnie niechęć wobec „innych”
Otóż wbrew temu, co próbuje on wmówić opinii publicznej, w Polsce wcale nie jest bezpiecznie. Dowodem właśnie wydarzenia w Ełku. A wcześniej coraz liczniejsze przypadki napaści, jakich na ulicach polskich miast doświadczali ludzie o innej niż biała karnacji – w tym zresztą i obywatele RP (jeżeli ta dystynkcja ma jakiekolwiek znaczenie). Co więcej okazuje się, że w twarz można dostać już także za to, że w miejscu publicznym rozmawia się w obcym języku, będąc jak najbardziej obywatelem RP właśnie (głośna historia prof. Jerzego Kochanowskiego).
Tymczasem ten gwałtowny wzrost niechęci, przybierającej coraz częściej postać fizycznej już agresji wobec „innych” (bo to takiej kategorii kulturowej on dotyczy), jest m.in. skutkiem retoryki używanej ochoczo przez obóz polityczny Mariusza Błaszczaka – oraz praktyki jego rządu.