Prezydent ogłosił streszczenie swoich ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Samych projektów jeszcze nie pokazał. Z tego, co powiedział, politycznie wynika tyle, że będzie tkwił w klinczu z PiS.
Bo już wiadomo, że PiS nie zgodzi się na to, by to prezydent miał władzę nad powoływaniem sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa i by to on decydował, który sędzia po osiągnięciu obniżonego wieku emerytalnego zostanie w Sądzie Najwyższym. Nie zgodzi się też na to, by w Sądzie Najwyższym nie było stuprocentowej wymiany kadr.
Jak propozycje prezydenta mają się do konstytucji
Dyskusja o konstytucyjności propozycji prezydenta i PiS jest dyskusją o tym, który projekt jest bardziej niekonstytucyjny. Samodzielne decydowanie przez prezydenta o tym, kto może dalej sprawować urząd sędziego SN, jest tak samo sprzeczne z konstytucją jak samodzielne decydowanie o tym przez ministra-prokuratora generalnego.
Obaj są przedstawicielami władzy wykonawczej i fakt, że prezydent ma silniejszą legitymację, jako wybrany na urząd w powszechnych wyborach, niewiele zmienia. O pozostaniu sędziego na stanowisku powinna, tak jak do tej pory, decydować KRS, złożona z przedstawicieli władzy sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej. W ten sposób realizuje się prawidłowo zasada trójpodziału i wzajemnej kontroli władz.
To samo z propozycją awaryjnego wyznaczania przez prezydenta – w razie klinczu w Sejmie – sędziów zgłoszonych do KRS. Nie ma wielkiej różnicy, czy robi to władza wykonawcza (prezydent) czy ustawodawcza (Sejm). Obie propozycje naruszają konstytucyjną równowagę władz i niezależność sądownictwa.