Co do tego, że grał pewności nie ma. Maria Wiernik ze wsi Kluszkowce słyszała. Akurat zbierała ziemniaki . Mówi, że powiał wiatr i zaraz potem zagrało „Rozszumiały się wierzby płaczące”. Dźwięk dobiegał od strony przełęczy. Od pomnika. Pomyślała: Ale pięknie nam ten pomnik gra.
- Gówno, nic tam nie gra! – śmieje się Staszek – płytę puszczali na rocznicę jakąś, głośniki przywieźli i to stara Wiernikowa słyszała. Jak to ma grać jak z blachy grubej na paznokieć zrobili. W życiu nie zagrało, chyba że pijany baca głową w to przyrżnął. Ale wtedy nie grało, ino dzwoniło.
Czyli, że nie gra.
Są tacy co uważają, że to dobrze. Bo jakby grało to pewnie Międzynarodówkę i inne czerwone piosenki. Zły repertuar. Dlatego chcieli, żeby pomnik zburzyć.
- Skoro nie gra, po co ma stać – pytali retorycznie.
Szabla dla generała
Pomnik postawił jeden z nich, tu z tej ziemi, Władysław Hasior. To było w sześćdziesiątym szóstym (choć Wiernikowa upiera się, że w sześćdziesiątym trzecim). Hasior był już wtedy uznanym w Polsce i na świecie twórcą. Wymyślił, że na przełęczy staną organy – trzy grzebienie z zamontowanymi piszczałkami, jak się wiatr rozdmucha, to im tu wszystkim na tych piszczałkach ładnie zagra. I wszyscy będą szczęśliwi.
Władza miała jednak inny plan. Na pomniku napisano – „Wiernym synom Ojczyzny, poległym na Podhalu w walce o utrwalanie władzy ludowej”. Czyli, że „utrwalaczom”, jak tu się w okolicy mówiło.
Jedni mówią, że Hasior nie wiedział komu władza chce postawić jego organy, on projektował dla wszystkich, co polegli w tych górach.