Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Strona główna

Loty do lata

Dokąd pojedziemy na wakacje

Przedstawiciele branży turystycznej przyznają, że ubiegłe zimne lato nakręciło sprzedaż wyjazdów do ciepłych krajów. Przedstawiciele branży turystycznej przyznają, że ubiegłe zimne lato nakręciło sprzedaż wyjazdów do ciepłych krajów. Bildagentur Huber / Schmid Reinhard / BEW
Niestraszne mu niepokoje w krajach arabskich, burzliwy grecki kryzys, wysoki kurs euro i dolara. Polski turysta boi się tylko jednego: zimnego i deszczowego lata w kraju.
Ochota do wypoczynku w ciepłych krajach nie opuszcza Polaków. Wygląda na to, że będzie kolejny rok wzrostu, bo coraz więcej ludzi wyjeżdża, wybierają coraz droższe oferty.Huseyin Tuncer/Getty Images/Flash Press Media Ochota do wypoczynku w ciepłych krajach nie opuszcza Polaków. Wygląda na to, że będzie kolejny rok wzrostu, bo coraz więcej ludzi wyjeżdża, wybierają coraz droższe oferty.
Polityka

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaleca powstrzymanie się od wyjazdów turystycznych do dużych ośrodków miejskich (Kair, Aleksandria, Suez czy Port Said) i w rejon środkowego Egiptu. Odradza się również opuszczanie ośrodków turystycznych na Synaju i udział we wszelkich wyjazdach indywidualnych i grupowych poza miejscowości turystyczne nad Morzem Czerwonym” – poucza osoby wybierające się do Egiptu nasze MSZ. Komunikat kończy się jednak konkluzją, że „wyjazdy zorganizowane z Polski do egipskich ośrodków turystycznych nad Morzem Czerwonym są nadal uznawane za dopuszczalne z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli”.

W polskich biurach turystycznych klienci mniej martwią się niepokojami w Egipcie, a bardziej pokojami. Żeby były ładne jak w katalogu, z widokiem na morze. Także perspektywa odizolowania w turystycznym getcie nie przeraża. Kto strachliwy, może sobie darować fakultatywne wycieczki do Luksoru i Doliny Królów albo Kairu i piramid w Gizie. Ale nas trudno przestraszyć. – Polacy należą do najbardziej aktywnych i wyjątkowo chętnie korzystają z wycieczek fakultatywnych. Także w Egipcie – mówi Marek Węgierek, prezes Neckermann Polska. „Jem dobre żarcie i przy stuprocentowo gwarantowanej pogodzie leżę nad basenem albo nurkuję, mając w głębokim poważaniu, co się dzieje w odległej ojczyźnie, a szczególnie w pracy. Mam gdzieś piramidy czy inne Karnaki” – komentuje w Internecie jeden z wielbicieli wypoczynku w egipskich kurortach. Dodaje, że w ubiegłym roku wybrał się nad polskie morze i tego błędu drugi raz nie popełni. Zapłacił kilka razy więcej niż za urlop w Egipcie i przez dwa tygodnie marzł w deszczu, wąchając spalony olej z okolicznych smażalni ryb.

Trzy razy S

Rok temu arabska wiosna ludów i grecki kryzys sprawiły, że wielu Polaków zaczęło gwałtownie rewidować plany myśląc, gdzie w tej sytuacji spędzić urlop. Część osób zamieniła kierunek wyjazdu i zamiast do Egiptu, Tunezji czy Grecji wybrała się do Turcji, Hiszpanii albo Bułgarii. Wielu jednak postanowiło spędzić wakacje na plażach Juraty, Mielna, Kołobrzegu. Kapryśne polskie lato szybko dało im się we znaki, więc znad Bałtyku dzwonili do biur podróży. Pytali, czy jest jeszcze szansa na wyjazd dokądkolwiek, byle było morze, słońce i plaża? To podstawowe potrzeby turysty masowego, którego w branży nazywa się 3xS (od angielskich słów sea, sun, sand).

Nic dziwnego, że sprzedaż oferty letniej zaczęła się wyjątkowo wcześnie, bo już jesienią ubiegłego roku. Przedstawiciele branży turystycznej przyznają, że tamto zimne, polskie lato nakręciło sprzedaż wyjazdów do ciepłych krajów.

Nigdy o tej porze roku tak duża część letniej oferty nie była sprzedana lub zarezerwowana. Widać, że optymizm nie opuszcza Polaków – cieszy się Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT). W pierwszej trójce najczęściej wybieranych kurortów są dwa ośrodki egipskie – Hurgada i Szarm el-Szejk. Wśród ofert 3xS Egipt należy do najtańszych, więc trudno go czymkolwiek zastąpić. Na dodatek rewolucyjny kryzys skłonił tamtejszych hotelarzy do większej elastyczności cenowej. W efekcie, mimo inflacji, droższego dolara i wyższych kosztów transportu lotniczego, ceny wycieczek wzrosły w niewielkim stopniu. Podobną strategię stosuje Tunezja, która także ma nadzieję, że w tym roku przyjedzie tylu turystów z Polski, ilu w 2010 r., czyli ok. 150 tys. – Dla wielu naszych klientów Egipt to stałe miejsce spędzania wakacji, dokąd wyjeżdżają raz, a nawet dwa razy do roku. Niektórzy zmieniają miejsce, inni lubią spędzać urlop w swoim ulubionym kurorcie – wyjaśnia wiceprezes biura Itaka Piotr Henicz.

Jesienią zarobić na lato

Przyspieszanie sprzedaży letniej oferty jest efektem polityki biur podróży, które jak najwcześniej chcą rozpoznać następny sezon i zdobyć przedpłaty. Dlatego kuszą zniżkowymi ofertami first minute. – Jako jedni z nielicznych na rynku zaoferowaliśmy klientom gwarancję niezmienności ceny. Nie trzeba się martwić, czy przed wyjazdem nie okaże się, że wycieczka zdrożała, bo złoty osłabł i trzeba dokonać dopłaty – wyjaśnia prezes Marek Węgierek z Neckermanna.

Dzięki pieniądzom z przedpłat można płacić zaliczki hotelarzom, rezerwując pokoje i miejsca w samolotach czarterowych. Daje to możliwość negocjowania znacznych upustów i ograniczenia ryzyka kursowego. Trzeba też brać pod uwagę konkurencję biur z innych krajów, bo kontraktowanie pokoi w atrakcyjnych hotelach zaczyna się już latem poprzedniego roku.

Jest też druga przyczyna, o której w biurach mówi się nieco mniej. Pieniądze zdobywane jesienią na przyszłoroczne lato wspomagają płynność finansową, a z tym niektóre biura miewają kłopot. Zwłaszcza te, które agresywnie walczą o rynek albo mają wąską ofertę (jak kilka biur nastawionych na północną Afrykę).

Problemem naszego rynku turystycznego jest wciąż niewielki udział wyjazdów zimowych (80–85 proc. to imprezy letnie). Kiedy więc wczesną jesienią przychodzi szczyt rozliczeń z kontrahentami za mijający sezon, okazuje się, że w kasie robi się pusto, bo sprzedaż oferty zimowej jest skromna. Wtedy zdarza się, że biura padają. Biznes turystyczny nie jest szczególnie dochodowy. Największa firma z branży – Itaka – uważana za wyjątkowo prężną i rentowną, w najnowszej Liście 500 POLITYKI notowana na 215 miejscu, przy obrotach ok. 1 mld zł może się pochwalić zyskiem brutto zaledwie 8 mln zł. Wiele firm ma za to straty. Kruchość polskiej branży turystyki zagranicznej sprawia, że nie mogą się też rozwinąć czarterowe linie lotnicze. Zwykle kończą działalność równie szybko, jak zaczęły, bo samoloty muszą latać cały rok, a nie tylko od maja do października.

Z piwem i w bikini

Ochota do wypoczynku w ciepłych krajach nie opuszcza Polaków. Wygląda na to, że będzie kolejny rok wzrostu, bo coraz więcej ludzi wyjeżdża, wybierają coraz droższe oferty. Średnia cena wycieczki to dziś 2185 zł na osobę. Turyści z zachodniej Europy są w nieco gorszych nastrojach. Niemcy omijają dziś nie tylko Tunezję i Egipt, ale także Grecję, na którą obrazili się za kryzys, który tak dużo ich kosztuje.

Tymczasem u nas Egipt wrócił do łask już podczas minionej zimy. Nadchodzące lato zapowiada się jeszcze lepiej. Egipskie władze liczą, że już w tym roku uda się powtórzyć przedrewolucyjny wynik, kiedy w kurortach Morza Czerwonego wypoczywało 600 tys. Polaków. Dla tego kraju zapełnienie hoteli to sprawa życia i śmierci, bo przemysł turystyczny daje ponad 11 proc. PKB. „Turyści bez obaw będą mogli wypoczywać na plaży, popijając zimne piwo w otoczeniu dziewczyn w bikini” – zachęcał Mounir Fakhry Abdel Nour, minister turystyki Egiptu, podczas niedawnej wizyty w Polsce.

 

Jego tunezyjski kolega wypowiada się w tym samym duchu: „sprawująca władzę islamska Partia Odrodzenia jest organizacją nowoczesną i nie zamierza zmieniać nawyków i kultury naszych gości”. Jak w praktyce będzie to wyglądać, do końca nie wiadomo, bo w Egipcie i Tunezji coraz głośniejsze są wezwania islamskich radykałów, by turystyka była zgodna z prawem szariatu, czyli „wolna od grzechu”. To może się skończyć prohibicją i znacznymi ograniczeniami obyczajowymi, podobnymi do tych, z jakimi muszą się dziś liczyć europejscy turyści w Arabii Saudyjskiej czy Emiratach Arabskich. Jak sobie poradzi polska turystka z zakazem bikini, a turysta bez piwa? Czy radykałowie nie przystąpią do działania? Egipcjanie chwalą się, że od dawna nie było zamachów, ale niedawno zdarzył się przypadek uprowadzenia zagranicznych turystów na Synaju. Był to protest Beduinów przeciw władzom w Kairze. Z pewnością napięcia w północnej Afryce będą wprowadzać dodatkowe ryzyko w branży turystycznej.

Nie ma sezonu, żeby coś gdzieś się nie wydarzyło. A to zamieszki, a to rekin atakujący kąpiących się, a to wulkan paraliżujący ruch lotniczy. Sposobem na to jest różnorodna oferta, by klienci w razie czego mogli otrzymać alternatywne propozycje – tłumaczy prezes Piątek z PZOT.

Latem ubiegłego roku taką alternatywą dla północnej Afryki okazała się przede wszystkim Turcja, a także Grecja i Hiszpania. Zaskakującą karierę zrobiło też bułgarskie wybrzeże Morza Czarnego. Za plażami Burgas, Złotych Piasków czy Słonecznego Brzegu długo ciągnęła się zła sława zaniedbanych, postsocjalistycznych kurortów. Od tego czasu sporo zmieniło się na lepsze. Dziś Burgas jest już w pierwszej dziesiątce przebojów lata 2012 r. Do Bułgarii stara się dołączyć Rumunia. O polskich turystów intensywnie zabiega też walcząca z kryzysem Portugalia, kusząc atrakcyjnymi cenami. – Nowością w naszej ofercie są kurorty na Wybrzeżu Lizbońskim – chwali się prezes Henicz z Itaki. Biura gwałtownie poszukują nowych miejsc, bo polscy klienci szybko się nudzą. Odkryciem tego sezonu mogą okazać się kurorty Gruzji.

W tym roku zainteresowanie Grecją nieco spadło, choć kraj ten wciąż pozostaje jednym z głównych celów wakacyjnych wyjazdów Polaków. Zwłaszcza wyspy: Kreta, Rodos, Kos, Korfu, Zakynthos, na które trafia ok. 90 proc. naszych turystów. Szefowie biur podróży przekonują, że mniejsza popularność Grecji to złudzenie wynikające z faktu, że ubiegłego lata kraj ten po prostu przyjął dodatkowo część osób, które nie mogły pojechać do Egiptu i Tunezji. Oczywiście grecki kryzys i demonstracje nie mają na naszych turystów żadnego wpływu. – To dzieje się w Atenach albo w Salonikach, a nie na plażach Morza Egejskiego – tłumaczą szefowie biur.

Łowy w sieci

Większość urlopowych wyjazdów Polaków zaczyna się w Internecie. Tu sprawdza się szczegóły ofert, porównuje ceny, poszukuje opinii o kurortach i hotelach. I nawet jeśli nie każdy decyduje się na zakup przez Internet, to idąc do biura wiele osób wie z sieci wszystko o upatrzonym hotelu – czy blisko do plaży, łóżka wygodne i który pokój najlepiej wybrać.

Każdego miesiąca nasz portal wakacje.pl odwiedza ponad pół miliona osób zainteresowanych wypoczynkiem, a 50 tys. osób rocznie kupuje wycieczki – wyjaśnia Patrycja Rodziewicz ze spółki Enovatis. To największa e-agencja, sprzedająca za pośrednictwem portali Wakacje.pl i Easygo.pl wycieczki polskich biur turystycznych. Na ten rynek wchodzą też serwisy zakupów grupowych. Groupon, Gruper, MyDeal sprzedają także wycieczki zagraniczne, i to z olbrzymimi rabatami. Budzi to w branży turystycznej spore emocje, bo warunki stawiane biurom przez właścicieli serwisów są mordercze. Oferując swoje wyjazdy urlopowe, muszą klientom dać potężny rabat, a zarobionymi pieniędzmi dodatkowo podzielić się z operatorem serwisu.

Groupon ma marżę 50 proc., MyDeal zadowala się 30 proc. W obu przypadkach oznacza to dla organizatora potężną stratę. Dziwię się, że są firmy, które godzą się na takie warunki. To rozwala rynek usług turystycznych – oburza się Witold Chocholak, właściciel firmy Academia Nautica.

Pojedyncze oferty z bardzo dużym rabatem są adresowane do doświadczonego odbiorcy, znającego ofertę oraz gotowego dostosować się do wyznaczonych terminów i ewentualnych dopłat. To nie jest dla nas zagrożenie – wyjaśnia dyr. Iwona Sokołowska, członek zarządu Enovatis. Szefowie biur podróży przekonują, że czasem może się zdarzyć, że części miejsc nie uda się sprzedać. Lepiej wtedy umieścić je w ofercie last minute albo w serwisie zakupów grupowych poniżej kosztów, niż ponieść większą stratę, płacąc za pusty pokój w hotelu i niewykorzystane miejsce w samolocie. To ryzykowna branża, łatwo narobić sobie kłopotów.

W ubiegłym roku doświadczyło tego kilka firm. Na szczęście obyło się bez spektakularnych bankructw. Walczące o życie biuro Triada zostało zlikwidowane, a markę przejęło biuro Sky Club. Oasis Tour, specjalizujący się w ofercie tunezyjskiej, został uratowany przez nowych tunezyjskich inwestorów. Przedstawiciele branży przekonują, że na razie nie ma obaw o los innych biur. Wiedzą, że nie ma dla nich gorszej reklamy niż zdjęcia turystów z walizkami na plaży w oczekiwaniu na ewakuację do kraju.

Polityka 16.2012 (2855) z dnia 18.04.2012; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Loty do lata"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną