Dymisja Radosława Sikorskiego nie jest niespodzianką. Niespodzianką może być jedynie wyjaśnienie premiera Jarosława Kaczyńskiego, że jest ona efektem przeglądu ministerstw. Oznaczałoby to, że Sikorski sobie po prostu nie radził. Rzeczywiście, nie radził sobie przede wszystkim z autonomiczną pozycją Antoniego Macierewicza, likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych. Ta sfera została zupełnie wyjęta z gestii szefa MON. Pogłoski o dymisji ministra Sikorskiego pojawiały się od dawna. Według dość zgodnych relacji Radosław Sikorski już kilka dni temu podał się do dymisji z obszernym uzasadnieniem, w którym wskazywał m.in. na nieprawidłowości w likwidacji WSI, a także na ich negatywne skutki. Głośna stała się sprawa ujawnienia nazwiska Andrzeja Grajewskiego, jako współpracownika WSI. Sikorski wystawił wówczas Grajewskiemu laurkę, w której stwierdził, że działał on z pobudek patriotycznych i dla dobra Polski. To oświadczenie spotkało się z bardzo negatywną reakcją prezydenta RP. Świadczyło to tym, że także w prezydenckim pałacu minister obrony narodowej nie cieszy się zaufaniem. Co też nie jest niespodzianką, zważywszy, że szefem kancelarii jest Aleksander Szczygło, wcześniej sekretarz stanu w MON, postrzegany jako komisarz polityczny resortu, skonfliktowany z ministrem. Powtarzały się też spekulacje, że min. Szczygło sam chciałby do MON wrócić, podobnie jak spekulowano, że szefem MON mógłby zostać Przemysław Gosiewski, od dawna marzący o tej funkcji. Mając więc do wyboru Sikorskiego lub Macierewicza premier wybrał tego drugiego. Dla prezydenta i premiera najważniejsze jest obecnie opublikowanie raportu WSI, a tu niezastąpiony jest likwidator. Ministra można zmienić, zwłaszcza że w PiS nie ma on politycznego zaplecza, nie należał do dawnego Porozumienia Centrum ani do innych partii tworzących obecnie PiS.