Sympatyków autonomii galicyjskiej – bo o oderwaniu się od Ukrainy prawie nikt poważnie nie mówi – jest wielu, a temat wyrasta na popularny w różnych środowiskach Ukrainy Zachodniej: we Lwowie, Iwano-Frankowsku, Czerniowcach, Tarnopolu, Drohobyczu. Do idei tej przyznaje się też diaspora zachodnioukraińska w Kijowie. Środowiska te mają swoich guru. Za manifest programowy uważany jest esej Jurija Andruchowycza, znanego pisarza z Iwano-Frankowska (sam Andruchowycz woli dawną nazwę miasta – Stanisławów) – „Moje ostatnie terytorium”. Spośród plastyków za postać kultową uznawany jest lwowski malarz Wołodymyr Kostyrko, absolwent KUL, grafik gazety „Postup”, na łamach której owe idee często są omawiane. Za czołowego separatystę z Czerniowców uchodzi Ołeh Chawycz, politolog i analityk, mieszkający obecnie w Kijowie.
Tęsknota za babcią Austrią
Wystarczy pochodzić po lwowskich kawiarniach, żeby przekonać się, jak kwitnie też kult Franciszka Józefa, „babci Austrii” czy też symboli związanych z założycielem Lwowa – księciem Danyłą i jego synem królem Lwem. Często obok tych symboli można zobaczyć portrety legendarnego duchowego przywódcy grekokatolików metropolity Szeptyckiego oraz zdjęcia Jana Pawła II ze lwowskiej wizyty. Wszystko to miałoby świadczyć o nieco innej tradycji i kulturze Galicji i Bukowiny – wyraźniej związanej z kulturą i tradycją europejską. Jeszcze mocniej jest eksponowana odrębność tradycji i kultury galicyjskiej w pracowniach artystów, mieszkaniach intelektualistów, gabinetach lokalnych działaczy czy biurach biznesmenów oraz w innych miejscach z ograniczonym wstępem. Jednym z takich miejsc jest klub Pod niebieską flaszką – kawiarnia, która działa dla wtajemniczonych i pełni funkcję salonu, gdzie omawiane są kultura, historia, tradycja oraz problemy Lwowa i Galicji.