Archiwum Polityki

Kłopoty z przemijaniem

Marek Bieńczyk – pisarz, eseista, tłumacz, znawca wina, ekspert od melancholii... A może po lekturze „Oczu Dürera należałoby odwrócić kolejność, bo zarówno dla bohaterów tej książki jak i dla jej autora doświadczenie melancholiczne jest podstawowym.

Przed czterema laty Marek Bieńczyk, laureat Paszportu „Polityki”, wydał nominowany do Nike esej „Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty”. Zajmował się w nim rozważaniami nad egzystencjalnym wymiarem melancholii. W końcu najbardziej lapidarne określenie melancholii brzmi „nic, które boli”, czyli bolesna strata, której nie sposób zdefiniować i w związku z tym uczynić mniej bolesną. W nowym zbiorze esejów Bieńczyk poszedł krok dalej – doświadczenie melancholiczne staje się kluczem do rozważań na temat literatury i historii.

Najważniejszym przedmiotem analizy jest w „Oczach Dürera” melancholia romantyczna. A to dlatego, że w tej epoce doszło po raz pierwszy do zderzenia melancholii z nowoczesnością, z historią rozumianą na sposób heglowski jako nieuchronna przemiana społeczno-polityczno-gospodarcza.

Najciekawszym wątkiem tych kilkunastu esejów jest próba nowej interpretacji niektórych dzieł literatury polskiego romantyzmu. Bieńczyk analizuje teksty kanoniczne: Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego. Sięga też po autorów drugiego planu, takich jak Goszczyński, Malczewski czy – akurat w tym wypadku drugoplanowy – Fredro.

Najprościej rzecz ujmując, autor „Oczu Dürera” twierdzi, że utrata ojczyzny miała dla polskich romantyków nie tylko wymiar społeczny, publiczny czy patriotyczny, ale także jak najbardziej osobisty, wręcz intymny, psychosomatyczny, który można interpretować w duchu nauk doktora Freuda (brawurowy esej „Czy romantyzm jest odpowiedzialny za brak psychoanalizy w kulturze polskiej”).

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Kultura; s. 61
Reklama