Niestety, nie jest do końca jasne, po co Andrzej Wajda wyprowadził bohaterów „Zemsty” na mróz. Ponadto wszystko jest po bożemu, jak hrabia Fredro przykazał.
Pierwsza scena filmu: poprzez zaśnieżone pola maszeruje piechur przypominający z daleka żołnierza tułacza. Czyżby to był sam Aleksander Fredro wracający z przegranych wojen napoleońskich? Nie, to Papkin bieży na wezwanie Cześnika.
Wkrótce zaprezentują się pozostałe postacie dramatu, właśnie przed zamek podjeżdżają jedne sanie po drugich, z których wysiadają panowie szlachta wraz z otoczeniem. Jakby przybywali tu z muzeum narodowej wyobraźni w celu ponownego odegrania swych ról.
Polityka
40.2002
(2370) z dnia 05.10.2002;
Kultura;
s. 62