Najbardziej brzemienną w skutki historię biblijną daje się opowiedzieć w kilku prostych zdaniach:
„Po stworzeniu ludzi Bóg umieścił ich w obfitującym we wszelkie rośliny i zwierzęta ogrodzie, Eden. Zabronił im tylko spożywać owoców z drzewa »poznania dobra i zła«. Wąż skusił jednak pierwszą kobietę, Ewę, i zjadła ona owoc z tego drzewa. Poczęstowała także Adama. Ludzie natychmiast spostrzegli, że są nadzy i zawstydzili się. Bóg za karę wydalił ich z Edenu”.
Odtąd musieli pracować w pocie czoła, a nawet uczyć się. Ale do czasu. „Masz wymagającego nauczyciela? Język polski spędza ci sen z powiek? Rozluźnij się, oto koniec twoich kłopotów” – obiecują radośnie autorzy serii popularnych bryków. I dotrzymują słowa, podsuwając ściągi, które, drogi uczniu, za ciebie myślą, piszą wypracowania, a nawet wyrażają twoje osobiste, najbardziej subiektywne poglądy na świat współczesny. Sam się zdziwisz, że jesteś taki oczytany i elokwentny.
Nowoczesne „pomoce naukowe” zajmują dziś całe wydzielone półki księgarskie na tych samych prawach co leżakujące obok solidne dzieła krytycznoliterackie, przykryte niewidocznym kurzem czasu. Bryki – wyklęty przez dziesięciolecia podgatunek usługowej krytyki literackiej – doczekały się rehabilitacji, przestały być tworem anonimowym, wstydliwym. Naprawdę jednak literatura rozbrykała się w Internecie, gdzie oprócz bujnej twórczości amatorskiej rozwija się działalność zarobkowa – płacisz i masz dostęp do wypracowań na dowolny temat. Kto mógł przewidzieć, że nowoczesny środek komunikowania będzie pełnił również funkcję cyberściągi?
Na lipę
Autorzy wzorcowych wypracowań wychodzą z założenia, niepozbawionego racji, że uczeń mógł nie zdążyć zapoznać się gruntownie z omawianym dziełem.