Archiwum Polityki

Matki, żony, kucharki

Rządzący dziś politycy, powołując się na nauki Kościoła, najchętniej zagnaliby kobiety do domów. A jest ich tam już sześć milionów, 55 proc. wszystkich dorosłych kobiet. Nie istnieją publicznie. Nie mają prawa do emerytur, choć całe życie pracują.

Gdy poseł Prawa i Sprawiedliwości Tadeusz Cymański publicznie zaapelował o uznanie wartości domowej pracy kobiet, wydawało się, że prawica i feministki przemówiły wreszcie jednym głosem. Ale to złudzenie. Poseł zaraz dodał, że wychowanie pięciorga dzieci w domu to piekło, trzeba więc przywrócić szacunek matkom Polkom, by wbrew modnemu wzorcowi bizneswoman chciały jeszcze te dzieci w domu wychowywać. Tymczasem środowiska kobiece od lat walczą, by zajęcia przy garach i przy zlewie traktować jednak jak pracę. Docenić i wyceniać w pieniądzach. Nawet niewypłacanych. Co miałoby się przełożyć na włączenie kobiet w życie publiczne. Choćby parlamentu. Na wywabienie ich z domu.

Pokolenie pierwsze: krzyż od Boga

Dziś żyją obok siebie trzy, może cztery pokolenia polskich kobiet domowych. To najstarsze: Zofia, rocznik1936. Dla niej sprawa domu to była kwestia ambicji. Po ślubie poszła do mężowskiego domu w małym miasteczku na Kaszubach. Mówi tak: Czuła się w obowiązku, żeby nikt nie pomyślał, że jest darmozjadem. Przejęła kuchnię po teściowej. I tak się utarło. Na każdy obiad – zupa, drugie oraz kompot. Jeśli rosół, to na wyhodowanej osobiście kurze, a jak gołąbki, to w liściach kapusty z własnego ogrodu. Latem obowiązkowo szła do sąsiadów na truskawki. Tak jak wcześniej latami chodziła jej teściowa. Poza tym były z tego pieniądze; za dziesięć łubianek truskawek można było kupić jeden chleb w spółdzielni.

Mąż był zaopatrzeniowcem w geesach. Ale to do niej przychodzili sąsiedzi, żeby załatwić to czy tamto z geesu dla wsi albo do gospodarstwa. To ona biegała po sąsiadach w sprawie wymiany towarów, bo mąż nieraz załatwił w geesach coś, co chciał ten, który miał coś, co chciał tamten. A mężowi, jak mówił, biegać nie wypadało.

Ze wszystkich pór roku zawsze, mimo wszystko, wolała zimę.

Polityka 16.2006 (2551) z dnia 22.04.2006; Raport; s. 4
Reklama