Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Pliki podróżne

Okazuje się, że obywateli najbogatszych państw świata czasami nie stać na życie w ich własnym kraju. – Jest za drogo – mówiła mi szczuplutka Szwajcarka, z którą rozmawiałam przez chwilę na promie. – Czynsz, opłaty, transport, ogrzewanie, bardzo drogie jedzenie – zrobiła ręką pełen zniechęcenia gest.

Jest pielęgniarką, a jej mąż – instruktorem fitnessu. Od kilkunastu lat pracują tylko sześć miesięcy w roku, a na drugie sześć wyjeżdżają do Azji. Najtaniej żyje się w Indonezji i na Filipinach. Po wielu latach mają już tam swoje ulubione miejsca i nauczyli się, jak zmieścić cały swój dobytek w dwóch plecakach. Mówią, że to w zupełności wystarczy, że to ulga zamienić wielkie mieszkanie na dwa plecaki. Teraz jest im łatwiej, bo ich dziecko właśnie skończyło studia i zaczyna pracować, więc będą sobie mogli pozwolić na lepsze hotele.

Dostałam od nich jeszcze kilka rad dotyczących moskitiery, potem prom przybił do brzegu i poszliśmy każde swoją drogą.

Niewolnica

Ci młodzi, wysocy, jasnowłosi chłopcy nudzili się tutaj przez pierwsze kilka dni. Nurkowali do południa, a potem pili piwo pod parasolami na pomoście albo w swoim bungalowie. W końcu dwóch z nich pojechało promem na ląd i przywiozło stamtąd dziewczynę. Małą, drobną, z jaskrawą torebką na ramieniu. Odtąd większość czasu spędzali w swoim bungalowie.

Wieczorem widziałam ją, jak pływała w morzu, a potem siedziała z nimi przy piwie, susząc mokre włosy: milcząca, z niepewnym sztucznym uśmiechem na ustach.

Pies pustelnik

Ktoś go przywiózł na wyspę i zostawił. Radzi sobie teraz całkiem dobrze, żywiąc się przy restauracji dla turystów. Jest jedynym psem na tej wysepce, dlatego zjada wszystkie resztki.

Polityka 12.2009 (2697) z dnia 21.03.2009; Kultura; s. 63
Reklama