Archiwum Polityki

Byliśmy na wczasach

Czerwone tarcze z białymi literami FWP są jak znamiona cywilizacji, która bezpowrotnie odchodzi w przeszłość. Coraz ich mniej w polskich kurortach i wczasowiskach, gdzie znaczą piękne, niekiedy budowane na początku naszego wieku, secesyjne pensjonaty o mniej lub bardziej wdzięcznych nazwach typu "Kryształ VII" lub "Błyskawica IV". I po gierkowsku luksusowe bloki: "Hyrny" albo "Posejdon". Pozostałości po wypoczynkowym imperium, po specyficznej cywilizacji, w której obowiązywały określone prawa, obyczaje, stroje, jadłospisy.

Pani Maria miała prawie 90 lat, kiedy ostatni raz, dwa lata temu, przyjechała do "Błyskawicy" w Międzyzdrojach. Jak co roku, zjawiła się z początkiem maja. Elegancka i pachnąca stanęła w progu i zażądała tego samego jednoosobowego pokoju co zwykle. Na nic zdały się tłumaczenia, że jeszcze remont, że nieporządek. Pani Maria należała do kategorii wczasowych dam, które - zdolne do wielu wyrzeczeń i poświęceń - dwu rzeczy nie mogły sobie nigdy odmówić: latem spaceru po promenadzie w Międzyzdrojach, zimą - po zakopiańskich Krupówkach.

Masło (kakaowe) i woda (lecznicza)

Wczasowe damy lat 60. i 70. miały - stosownie do mody - starannie utlenione włosy, pedantyczny manicure i pedicure oraz walizki pełne szytych specjalnie na wczasy kreacji. Wczasowe damy nie wyobrażały sobie, by na obiad przyjść w tym samym odzieniu co na śniadanie, zaś po obiedzie nie przebrać się na "fajf" (od angielskiego: five o´clock), jak nazywano popołudniowe potańcówki.

Chadzały na poranną lekturę czasopism kulturalno-literackich i małą czarną do kurortowych empików (Kluby Międzynarodowej Książki i Prasy) i na kameralne czy wręcz filharmoniczne imprezy w muszlach koncertowych. Pijały wody w Lądku, Busku, Szczawnicy, Polanicy, no a głównie Krynicy Górskiej. Starannie wybłyszczone masłem kakaowym, środkiem ułatwiającym opalanie, smażyły się w grajdołach Juraty, Mielna, Międzyzdrojów. Towarzyszący im wczasowi dżentelmeni zmuszeni byli wstawać o szóstej rano, by w odpowiednio korzystnym miejscu wykopać odpowiednio przestronny grajdoł, tłok bowiem w sezonie bywał nieziemski.

Sztygarze, wolę szychtę

Ten specyficzny, snobistyczny styl wczasowania wykształcił się w PRL niejako mimochodem, a nawet wbrew intencjom władzy ludowej. Gdy ta bowiem bez mała 50 lat temu utworzyła ze wszystkiego, co nadawało się do wczasowania, Fundusz Wczasów Pracowniczych, to nie dla dam i dżentelmenów bynajmniej, tylko dla ludu pracującego miast i wsi.

Polityka 34.1998 (2155) z dnia 22.08.1998; Społeczeństwo; s. 68
Reklama