Archiwum Polityki

Dom snów

Nowa powieść Olgi Tokarczuk „Dom dzienny, dom nocny” jest najbardziej oczekiwaną nowością wydawniczą tej jesieni, a może nawet roku. Można było się spodziewać, że po ogromnym sukcesie „Prawieku i innych czasów” pisarka da swoim czytelnikom kolejne dzieło napisane w podobnej poetyce. Tymczasem zamiast klarownej i przejrzystej formalnie powieści otrzymujemy rzecz trudną i eksperymentatorską.

„Prawiek...” stał się już punktem odniesienia na mapie literackiej lat 90. Zachwycili się nim zarówno krytycy, jak i czytelnicy. Książka wygrała plebiscyt publiczności pierwszej edycji literackiej nagrody Nike, a autorka otrzymała za nią worek nagród (m.in. Paszport „Polityki”). Recenzenci porównywali powieść do największych dzieł Marqueza. Nikt chyba nie miał wątpliwości, że jest to jedno z najważniejszych wydarzeń naszej literatury ostatnich lat, a Olga Tokarczuk to wielki talent. Dlatego z taką niecierpliwością czekano na jej kolejną powieść.

Czytaj także: Olga Tokarczuk z Literacką Nagrodą Nobla za 2018 r.!

Książka zaczyna się od opisu snu i trudno się oprzeć wrażeniu, że cała zbudowana jest z tej ulotnej materii. Ten pierwszy, otwierający powieść sen od razu stawia czytelnika przed zagadnieniem dla całości zasadniczym: „odkrywam inną rzecz – że potrafię patrzeć poprzez czas, że tak samo jak zmieniam punkt widzenia w przestrzeni, mogę go zmieniać także w czasie (...)”. Czas, jakkolwiek by to banalnie brzmiało, jest w „Domu dziennym...” kategorią najważniejszą. Powieściowe „dzianie się” przebiega na kilku płaszczyznach czasowo-przestrzennych, trudno tu bowiem z powodu fragmentarycznej konstrukcji mówić o wątkach. Pierwsza płaszczyzna to oczywiście sny. Druga to opowieści z domostwa świeżo zasiedlonego przez narratorkę. Trzecia – apokryficzny żywot świętej Kummernis i losy kronikarza jej kultu mnicha Paschalisa. Wreszcie warstwa najbardziej sfabularyzowana, którą na własny użytek nazwałem opowieściami magicznej doliny.

Polityka 49.1998 (2170) z dnia 05.12.1998; Kultura; s. 51
Reklama