Organizatorzy konferencji przygotowywali ją przez rok, zgromadzili od sponsorów 300 tys. dol., ułożyli długą listę uczestników i gości, wybrali wreszcie Michigan, gdzie - jak mówi Ewa Junczyk-Ziomecka z komitetu konferencji: - Istnieje bardzo silna tradycja studiów polskich. Zamysł był celowy: w sporej odległości od sporów i kłótni krajowych szukać historycznych prawd, dyskutować i wymieniać poglądy w specjalnie dobranym gronie. Mieli być wszyscy. Jednak już sam zamysł był krytykowany (między innymi za zaproszenie generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka), a potem okazało się, że kilku wielkich bohaterów 1989 r. na miejsce nie przybyło. Nie było Wojciecha Jaruzelskiego, Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego. Wymiar symboliczny i polityczny konferencji zatem bardzo zmalał.
Co nie znaczy, że nie miała ona innych wymiarów. Wśród uczestników konferencji obok prezydenta byli między innymi przedstawiciele hierarchii kościelnej (biskupi Alojzy Orszulik i Bronisław Dembowski), wybitni politycy PZPR i Solidarności (od Mieczysława F. Rakowskiego, Stanisława Cioska i Janusza Reykowskiego po Adama Michnika, Aleksandra Halla, Lecha Kaczyńskiego), znani historycy i publicyści. W licznych seminariach, panelach, w rozmowach kuluarowych dominował w sumie pogląd, że kompromis Okrągłego Stołu był faktem i szczęśliwym, i historycznie koniecznym. Wzmocnił ten pogląd były ambasador USA w Warszawie John R. Davis: - Kompromis był jedynym rozwiązaniem możliwym do przyjęcia dla Zachodu. Nikt nie był zainteresowany wspieraniem polskiej rewolucji ani tym bardziej zbrojną interwencją. Trzeba też jednak przywołać osobną opinię profesora Wiesława Chrzanowskiego: - Nie należy budować wokół tego celebry, to była zmiana warty, obie strony otrzymały określone lukry.
Okrągły Stół należy do historii, lecz w Polsce należy też do współczesności, jest składnikiem dzisiejszych batalii politycznych i ważnym ideologicznym punktem odniesienia.