W Belgradzie krąży anegdota o pewnym serbskim generale, który wpadł w furię widząc suszące się na tarasie własnego domu białe koszule. - Natychmiast je zdejmij - rozkazał żonie. - Gotowi pomyśleć, że kapitulujemy.
Nasz schron jest zwykłą zagraconą piwnicą: nikt się nie spodziewał, że kiedykolwiek będzie schronieniem przed nalotami. Gdy spadły pierwsze bomby uprzątnięto ją pospiesznie, wstawiono prycze z desek, łóżko polowe, parę zydli i kartonów. Piwnica nie ma wentylacji i pewnie podusimy się pod gruzami, gdy na dom spadnie bomba. Ludzie, kiedy sobie uświadomili, że takie powolne umieranie musi być trudne, już nie biegną do schronu na każdy dźwięk alarmu. - Co ma być to będzie - mówią z fatalizmem właściwym Serbom.
Polityka
20.1999
(2193) z dnia 15.05.1999;
Świat;
s. 40