Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Twardy grzbiet

Ceny książek nie satysfakcjonują dzisiaj nikogo. Są za wysokie dla tych nielicznych, którzy coraz rzadziej kupują coś do czytania, a zarazem zbyt niskie dla tych, którzy jeszcze coś wydają.

Za "Atlas świata" trzeba zapłacić 849 zł, album "Picasso" kosztuje 250 zł, a bestseller "Europa" Normana Daviesa - 96 zł. Egzotyczne zdjęcia Afryki ("Kenia") zrobione przez Tomasza Gudzowatego to wydatek - bagatela - 1112 zł. Przeciętny klient, zarabiający sto razy mniej od ojca młodego fotografa, raczej nie kupi albumu. Na szczęście nie jest to książka, bez której trudno się obejść. Podobno wydawca "Czarnej księgi komunizmu" dołożył wszelkich starań, aby kosztowała ona jak najmniej. Cena 69 zł nie jest porażająca, ale i tak odstrasza wielu zainteresowanych. Komplet dzienników Marii Dąbrowskiej kosztuje 90 zł, czyli mniej więcej tyle samo co "Nowy słownik poprawnej polszczyzny".

Jak tłumaczą wydawcy, ceny książek nie mogą być jednak niższe. W Polsce produkcja jednego egzemplarza jest kosztowna. Nakłady bowiem są niewielkie. Od kilku lat spada liczba odwiedzających księgarnie. W 1992 r. 60 proc. dorosłych Polaków kupiło przynajmniej jedną książkę. W ubiegłym roku tylko 42 proc. Jak wynika z badań OBOP, ostatnio rzadziej dawaliśmy bliskim literackie prezenty. Tak koło się zamyka: coraz mniej ludzi kupuje książki, bo za drogie, książki drożeją coraz bardziej, bo spada sprzedaż. Gromadzenie książek przestaje być, niestety, powszechnie praktykowanym zwyczajem.

Duży nakład dzisiaj to 7 tys. egzemplarzy. Większy (20-30 tys.) mogą mieć tylko niektóre bestsellery. Żeby ukazała się 180-stronicowa książka w nakładzie 3 tys. egzemplarzy, trzeba zainwestować ok. 30 tys. zł. Żeby na tym zarobić, trzeba sprzedać 80 proc. nakładu. Nie jest to łatwe. Powiększenie nakładu nie jest szczególnie kosztowne. Znacznie gorzej wygląda sprawa magazynowania niechcianych tomów. Gdyby - tak jak w Niemczech czy innych krajach Europy Zachodniej - poszczególne tytuły sprzedawały się w setkach tysięcy egzemplarzy, wydawcy mogliby myśleć o obniżeniu ceny.

Polityka 37.1999 (2210) z dnia 11.09.1999; Kultura; s. 46
Reklama