Archiwum Polityki

Stół i łoże króla Artura

Według zapowiedzi film „Król Artur” pokazuje prawdziwą historię najsłynniejszego rycerza Okrągłego Stołu. Czy jednak taka historyczna prawda w ogóle istnieje?

Około 1136 r. Geoffrey z Monmouth kończy „Historię królów Brytanii”, dzieło inspirowane wcześniejszymi walijskimi źródłami, spisane po łacinie i osadzone w długiej tradycji średniowiecznego kronikarstwa. Aby opromienić chwałą nową normańską dynastię oraz swych pobratymców, dziejopis – zgodnie zresztą z ówczesną manierą – wywodzi Brytów od uciekinierów spod Troi oraz upamiętnia losy niezwykłych bohaterów, władców Brytanii, którzy władali sprawiedliwie i mężnie gromili kolejne fale najeźdźców zagrażających ich dziedzictwu. Jednym z nich jest Artur, syn Utera Pendragona i pięknej Igerny.

Geoffrey zapewne zamierzał zbudować polityczną przeciwwagę dla innej wielkiej legendy dynastycznej – cyklu o Karolu Wielkim, który był podówczas szczególnie popularny we Francji. Udało mu się coś więcej. Jego niezwykła, nasycona cudownością opowieść położyła podwaliny pod powstanie jednej z najpiękniejszych i najbardziej inspirujących europejskich legend.

W opowieści Geoffreya najpierw pojawia się Merlin, syn księżniczki, którą w klasztorze odwiedzał niewidzialny duch, inkubus – nie wszyscy późniejsi autorzy zechcą mu wybaczyć podejrzane pochodzenie. Obdarzony darem wieszczenia Merlin przepowiada przyszłość Brytanii, ale w królestwie już teraz nie dzieje się najlepiej. Król Aureliusz Ambrozjusz umiera podczas najazdu wojowniczych Sasów, a jego następcą zostaje Uter Pendragon. Nowy władca zakochuje się w Igernie, żonie Gorloisa, księcia Kornwalii, i cierpiąc męki pożądania prosi Merlina o pomoc. Ten za pomocą magii nadaje Uterowi wygląd Gorloisa. Król spędza z nieświadomą podstępu Igerną noc, podczas której płodzi Artura. Tej samej nocy w bitwie ginie prawdziwy Gorlois i rodzice Artura mogą się połączyć w uczciwym matrimonium.

Po śmierci Utera jego następcą zostaje obrany piętnastoletni Artur.

Polityka 29.2004 (2461) z dnia 17.07.2004; Kultura; s. 56
Reklama