"Czasem budzi mnie / ginę w niej jak cień / w końcu to / całkiem duże miasto / tak jak ja / może kochać nienawidzić" - tak o Warszawie śpiewa na swojej najnowszej płycie Beata Kozidrak, lublinianka. Miasto, w którym mieszkamy, w obrębie którego się poruszamy, które codziennie oglądamy, działa na nas czy tego chcemy, czy nie. Każdy kiedyś doświadczył w życiu irracjonalnego poczucia, że gdzieś, nie wiadomo właściwie dlaczego, czujemy się świetnie, a gdzieś gorzej. Że są takie mieszkania, parki, miasta, do których lubimy wracać, które na nas dobrze oddziałują, pozwalają się zrelaksować, uspokoić, odzyskać dobry humor. Grubą przesadą byłoby oczywiście stwierdzenie, że to dlatego, że budowano je według zasad feng shui. Zbudowano je po prostu z myślą o jak najlepszym samopoczuciu przyszłego, dokładnie określonego użytkownika. Twoje zewnętrze kształtuje twoje wnętrze, ale twoje wnętrze kształtuje twoją rzeczywistość.
Nie rozrywaj sznura korali
Jedna z legend głosi, że wiedza o sensie i celu życia była kiedyś jedna i spójna - jak koraliki nawleczone na nitkę. Ale człowiek tę nitkę zerwał, a koraliki potoczyły się w różne strony świata. Od czasu do czasu ktoś znajdzie jakiś zagubiony koralik, a nawet kilka. Ale brakuje nitki, która złączyłaby je w jedną całość. Feng shui jest propozycją nitki, która złączy w całość rozsypane koraliki, i więcej, da możliwość dołożenia swoich. Feng shui łączy w sobie wiedzę z różnych dziedzin: ekologii, aranżacji przestrzeni, profilaktyki ekologicznej, ochrony środowiska, radiestezji, geodezji, meteorologii, horoskopii, inżynierii środowiskowej, astrologii. 1000 lat p.n.e. zasady feng shui spisano w "Księdze przemian" (I Cing). Specjaliści feng shui ustalali miejsca, w których "feng", czyli wiatry, wiały z prawidłowego kierunku, a "shui", czyli wody, otaczały je z odpowiedniej strony.