Upał zabija bezradnych, to znaczy starszych, którzy szybko tracą siły i orientację. Mechanizm umierania jest brutalny, fizjolog wyjaśni go w czterech zdaniach. Jeśli temperatura mózgu i układu sercowo-naczyniowego zaledwie o 5–6 st. przekroczy normalną – 36,6 st. C – komórki białkowe zaczynają się gotować. To tak jak z białkiem z jajka, które się ścina i ta zmiana jest nieodwracalna. Ludzie, jeśli nie piją wody, zaczynają być odwodnieni, przegrzani, skołowani i nie wiedzą, co robić, zwłaszcza jeśli są starzy – powie fizjolog. Problem sprowadza się więc do tego, kto ma wodę podać. Wychodzi na to, że we Francji nie było komu na czas podać wody.
Każdej mroźnej zimy podnosi się krzyk z powodu zamarzniętych bezdomnych; ofiar jest kilkanaście, może kilkadziesiąt. A teraz od upałów we Francji – w dwa tygodnie sierpnia – zmarło ponad 10 tys. osób, znacznie więcej niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim, gdzie też temperatury przekraczały normę. „Katastrofa sanitarna” – obwieściła prasa na pierwszych stronach, a główny lekarz kraju, zgodnie z tradycją francuskiej służby publicznej, podał się do dymisji. Gorzki paradoks: Francja szczyci się, że wydaje na opiekę zdrowotną więcej niż jakikolwiek kraj w Europie. Zresztą, jak już pisaliśmy, Francja – może dzięki tej dobrej opiece – ma ogromną liczbę ludzi starych: ponad 2 mln obywateli w wieku powyżej 85 lat.
Gorące lato, zimne społeczeństwo
Dopiero kiedy w kostnicach zaczęły się gromadzić nieodebrane zwłoki – nasuwało się łatwe wyjaśnienie dramatu. W sierpniu Francja jeździ na wakacje. Kraj zamiera, szpitale i wszystkie służby medyczne pracują w pomniejszonej obsadzie.