The Economist” jest dzieckiem Imperium Brytyjskiego. Ale prawdziwą karierę – taki to paradoks – zrobił teraz, kiedy Imperium dawno upadło. Korzysta natomiast z dwóch imperialnych produktów – powszechności języka angielskiego (czytelnicy) oraz wolnego handlu (idee), by w końcu zdobyć liczniejszych czytelników w świecie niż we własnym kraju. Dziecko imperium rodziło się więc w czasach, kiedy W. Brytania stawała się fabryką świata, produkując wszystko dla wszystkich (na przykład dawała dwie trzecie całej światowej produkcji węgla!). Równocześnie na sztandary wynoszono liberalizm gospodarczy, nazywany wówczas laissez-faire (dosł. po francusku: pozwólcie działać) i wolny handel, który miał bogactwo jeszcze pomnożyć.
Założyciel pisma kupiec James Wilson zdobył publiczny rozgłos w kraju w walce przeciw ustawom zbożowym (Corn Laws), wprowadzonym zaraz po pokonaniu Napoleona w 1815 r. zamiast podatku wojennego. Ustawy zabraniały na przykład wwozu pszenicy na Wyspy, póki jej cena wewnątrz kraju nie osiąga 52 szylingów za kwartę, a i tak obciążano zboże wysokim cłem. Zdaniem wolnorynkowców, czyli całego kręgu znajomych i przyjaciół Wilsona, prowadziło to do głodu w królestwie; niestety parlament składał się głównie z reprezentacji właścicieli ziemskich, których należało przekonać.
Wilson miał dar słowa, napisał broszurę i wygłaszał znakomite oracje atakujące przekonanie (jak na ironię, również współczesne!), że rolnictwo rozkwita tylko przy ochronie granic, czyli polityce protekcyjnej. „The Economist”, założony w 1843 r. (w tym samym roku Anglicy kończyli podbój Indii, zdobyli Sindh), nie był wprawdzie organem Ligi przeciw ustawom zbożowym, lecz korzystał początkowo z jej wsparcia. Pieniądze na jego założenie Wilson zdobył m.