Z 45 na 60 miejsce spadła Polska w dorocznym globalnym rankingu konkurencyjności przygotowanym przez Światowe Forum Gospodarcze (tzw. Davos). To zła wiadomość, choćby dlatego, że osłabia ona zainteresowanie obcych inwestorów przedsięwzięciami w Polsce.
Jak to jednak możliwe, że staliśmy się mniej konkurencyjni, skoro wciąż liberalizujemy, prywatyzujemy, deregulujemy, zmniejszamy podatki i inne obciążenia biznesu? Przecież i w tym sondażu doskonale widać, że nasze tzw. parametry twarde – czyli czysto ekonomiczne – wyglądają dobrze lub wprost rewelacyjnie. Inflacja, kurs walutowy, dostępność środków produkcji, systemy płacowe, infrastruktura elektroniczna lokują nas w trzech czołowych dziesiątkach wśród 104 przebadanych krajów. Więc co nas dołuje?
„Dla polskich przedsiębiorców najpoważniejszą przeszkodą (...) są instytucje publiczne – krótko mówiąc: władza”. Taki wniosek z badań, które posłużyły do opracowania rankingu, wyciąga Jennifer Blanke, główna ekonomistka Światowego Forum Ekonomicznego w rozmowie z Danutą Walewską z „Rzeczpospolitej”. A więc już nie „łapczywość fiskusa”? Już nie koszty pracy? Nie nadmierna ochrona socjalna?
Zdaniem polskich przedsiębiorców, których opinie były podstawą oceny, najwięcej problemów sprawiają niewydolne urzędy (20 proc. wskazań), korupcja, prawo podatkowe, niestabilność przepisów, dostęp do finansowania, stopy podatkowe (7 proc.) i stan infrastruktury. Pod względem przejrzystości, przewidywalności i uznaniowości decyzji oraz poczucia zagrożenia przestępczością zorganizowaną jesteśmy w ostatniej dziesiątce globalnego rankingu! I wyraźnie spadamy. W światowym notowaniu jakości instytucji, z którymi kontaktuje się biznes, przez rok spadliśmy z 58 na 80 miejsce!