Archiwum Polityki

Dzieci wybaczcie dorosłym

Nigdy za naszego życia nie zdarzyła się tak masowa, okrutna i nieludzka zbrodnia. Bo nawet na wojnach – nie pamiętamy, by rozmyślnie atakowano szkoły i z premedytacją zabijano dzieci.

Nie ma do czego się odwołać w tym koszmarze. Do Boga, do religii, do jakich wyjaśnień ludzkiego losu? Jak rozumieć przyczyny takiego okrucieństwa? Czy wystarczają pojęcia nienawiści i zbrodni, odwetu torturowanych i pokrzywdzonych?

11 września w Ameryce spowodował przerwanie programów telewizyjnych w Polsce i wydania specjalne gazet, tym razem tak nie było – bo za daleki dramat? Bo Rosja, a nie Ameryka? Ale zwykli Polacy zareagowali podobnie: przed rosyjskimi placówkami dyplomatycznymi zapalali nagrobne znicze. Dołączamy się do tych gestów.

Co właściwie zaszło? Duża grupa terrorystów wtargnęła do zupełnie niestrzeżonej szkoły w Biesłanie, rano, w dzień rozpoczęcia roku szkolnego, kiedy w szkole było około 1200 osób, głównie dzieci. FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) podała, że terroryści część ładunków wybuchowych ukryli w szkole dużo wcześniej, jeszcze latem podczas remontu. Po zajęciu szkoły bandyci od razu zabili kilkanaście osób, których ciała leżały na dziedzińcu. Negocjacje prowadzone m.in. przez znanego lekarza pediatrę Leonida Roszala doprowadziły do zwolnienia małej grupki matek z najmniejszymi dziećmi. Ale bandyci nie zgodzili się nawet na podanie do szkoły żywności i picia. Dzieci stłoczone zostały w auli, gdzie panował zaduch, na płacz reagowano groźbami natychmiastowego zastrzelenia.

Osetia jest głęboką prowincją Rosji; najbliższe lotnisko leży we Władykaukazie o 3 godziny lotu od Moskwy. Miejscowe władze zwróciły się o pomoc do stolicy. Według pogłosek, Moskwa przysłała tylko 10 antyterrorystów, zaś późniejszą akcją odbijania, wykonaną przez zwykłych żołnierzy, kierował republikański miejscowy minister spraw wewnętrznych i lokalny dowódca wojskowy.

W nieprawdopodobnym stłoczeniu, bez jedzenia, a w drugim dniu i bez picia, maltretowane dzieci przetrzymywano aż dwie doby.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Temat tygodnia; s. 12
Reklama