Archiwum Polityki

Bez końca

Na nasze ekrany wchodzi właśnie „Harry Potter i czara ognia”, w grudniu powróci King Kong. W kulturze popularnej nie ma dnia, abyśmy nie dowiadywali się, że szykuje się jakaś kontynuacja utworu, który zdobył uznanie widzów, więc warto go sprzedać na nowo.

Wrzucając do którejkolwiek wyszukiwarki internetowej hasło „sequel”, w ciągu kilku sekund otrzymamy miliony odpowiedzi. Nie sposób tego mrowia odniesień ogarnąć, jako że obejmuje ono klasycznie rozumiane sequele książek, filmów i gier, nazwy płyt i zespołów (bardzo ciekawa grupa z Florydy nazywa się nie inaczej jak Sequel), artykuły z dziedziny fizyki i informatyki, i tak dalej, i dalej bez końca i jakiejkolwiek hierarchii. Sequel to pojęcie techniczne, ale także nowy wymiar kultury, której ideałem zdaje się być optymistyczne przekonanie, że o świecie możemy opowiadać nie tylko aż do wyczerpania się zainteresowań odbiorców, ale układać te opowieści w dowolne sekwencje, bo wszystko jest konwencją.

To jakby kolejny krok na drodze, którą przewidział przed laty Walter Benjamin, utyskując nad końcem aury dzieła sztuki i pojęcia oryginału, mając na myśli głównie wynalazek fotografii, ale także płytę gramofonową. Dzisiaj nie tylko nie sposób odróżnić oryginału od kopii, ale każdy pojawiający się wytwór kultury popularnej oceniany jest głównie przez pryzmat możliwości jego skopiowania i powielenia. Nie będzie więc przesadą, że współczesna kultura jest o tyle ważna, o ile odnosi się do niej określenie to be continued.

Zasada wiecznego powrotu

Aż trudno uwierzyć, jak łatwo i szybko przywykliśmy do nadmiaru oferty kulturalnej, wylewającej się ze wszystkich mediów, oferty, której raison d’?tre jest zasada, że nic w istocie nie musi się w kulturze kończyć na dobre. Kto wie, może tak dzisiaj objawia się mitologiczna zasada „wiecznego powrotu”, o której pisał kiedyś Mircea Eliade? Zwolennicy ciągów dalszych za każdym razem, kiedy ich ukochany bohater powraca, udają się na powrót w realia oswojone, znów widzą bohaterów, od których oczekują bardzo konkretnych wrażeń, chcą być wprawdzie zaskakiwani, ale nie do końca.

Polityka 47.2005 (2531) z dnia 26.11.2005; Kultura; s. 66
Reklama