Archiwum Polityki

Chleba naszego wyborczego

Wakacje zwykle były okresem oddechu od wyścigu cen – w lipcu i sierpniu notowaliśmy deflację, czyli ich spadek, który następował dzięki taniejącej żywności. W tym roku jest odwrotnie – ceny w lipcu poszły w górę o pół procenta, na co wpłynęła czerwcowa panika na rynku zbóż. Mogło być jeszcze gorzej, gdyby sytuacji nie zamortyzowała fala obniżek cen paliw. Co będzie dalej?

To niestety zależy od rządu, bowiem rynek żywności jest ręcznie sterowany. Wiadomo, że zboża jest za mało i konieczny będzie spory import. Zwlekając z decyzją o otwarciu granic możemy sobie ściągnąć na głowę kłopot, w porównaniu z którym czerwcowa gonitwa cen najpierw zboża, potem mąki i w rezultacie chleba (w ciągu miesiąca pieczywo zdrożało o 4,4 proc.) okaże się tylko przygrywką do prawdziwego wyścigu.

Stosunkowo najbardziej świadomy powagi sytuacji wydaje się być minister rolnictwa. Zwykle najostrzej protestował przeciwko redukcji ceł, teraz jednak zwrócił się do rządu z propozycją uruchomienia bezcłowego kontyngentu stabilizacyjnego. Kiedy bowiem rynek jest zamknięty przed konkurencją zewnętrzną, to bardzo łatwo znów wywołać na nim panikę. Tym bardziej że Agencja Rynku Rolnego nie ma już rezerw, magazyny wymieciono w czerwcu i lipcu, a niedobór zboża wynosi aż około 4 mln ton.

Nie drażnić rolników

Jednak rząd zamiast szybkich decyzji ucieka się do zaklinania rzeczywistości. Bagatelizuje niedobór twierdząc, że szacunki GUS przewidujące, że tegoroczne plony zbóż będą od 10 do 18 proc. niższe, są przesadzone. Uspokaja nas, że ceny już nie będą rosły, ale godzi się wpuścić do kraju tylko 200 tys. ton kukurydzy i 40 tys. ton pszenicy ze Słowacji z 15-proc. cłem. Nawet dyskusję o konieczności otwarcia granic przesuwa się na później. Jednym słowem rząd zachowuje się tak, jakby miał nadzieję, że chowając głowę w piasek chroni jednocześnie resztę ciała przed biciem. Takie zachowanie byłoby nieracjonalne, gdyby założyć, że rządowi zależy, aby kolejny kryzys zbożowy nie rozhuśtał rynku. Zachowuje jednak logikę przy tezie, że jeszcze ważniejsze są nadchodzące wybory prezydenckie.

Polityka 33.2000 (2258) z dnia 12.08.2000; Wydarzenia; s. 16
Reklama