Państwo A. Oboje rehabilitanci. Ona na dobrym stanowisku w dużym koncernie, on pracuje w szpitalu. Zarobki trzymają w tajemnicy przed swoimi rodzicami. – Moi się domyślają, że to ja zarabiam na dom – opowiada pani A. – Wiem, że się obawiają, czy aby mąż mnie nie wykorzystuje, i czasem robią mi aluzje. To jest strasznie krzywdzące dla mojego męża, bo on nie ma takich talentów jak ja do zarabiania, ale w zamian odciąża mnie od obowiązków domowych, potrafi zadbać o mnie, zorganizować nam miły wieczór, wypoczynek.
Rodzice pani A. otrzymują większe wsparcie finansowe niż rodzice pana A., którzy czują się pokrzywdzeni. I to też jest problem. Ale pan i pani A. nie rozmawiają o tym.
– Przestaliśmy, bo to pole minowe – mówi pani A. – Kiedyś, gdy sobie mąż bez konsultacji ze mną kupił drogie spodnie, na które nie było nas stać, to mu zmywałam głowę i po krzyku. Potem razem kombinowaliśmy, jak dożyć do pierwszego. Teraz nie odważyłabym się poruszyć takiego tematu, bo w błahszych sytuacjach on zaraz powie, że mu wypominam. Albo że próbuję wszystko kontrolować.
Szkoda, mówi, bo ważne było w ich związku, że kiedyś o wszystkim rozmawiali.
Państwo T. On, warszawiak, miał ojca, który przyjechał z prowincji robić karierę i całe życie ścigał się z sąsiadami na najlepszą działkę, nowszy samochód i panu T. wydawał się w tym wszystkim żałosny. Pani T., choć pochodzi z małej wsi na północy, to z bardzo niekonserwatywnej, nauczycielskiej rodziny: matka odeszła od ojca, by wejść w nowy związek bez ślubu.
Ona prowadzi firmę – robi szkolenia, on, od kiedy przestał budować dom, zajmuje się córką, prowadzi ten dom i pomaga jej w szkoleniach.