Archiwum Polityki

Niesolidarni

Po raz pierwszy oficjalne obchody rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych odbyły się bez Lecha Wałęsy, właściciela pamiętnego wielkiego długopisu. Pierwszy przewodniczący „S” i prezydent Lech Kaczyński nawet kwiaty składali w innych miejscach. Obaj przed kamerami przerzucili się odpowiedzialnością za to osobne świętowanie i operowali niedomówieniami.

Wałęsę na obchody zapraszano. Nie proponowano mu natomiast, żeby zabrał głos. A czy jest ktoś bardziej uprawniony do przemawiania podczas obchodów tej rocznicy aniżeli Lech Wałęsa? Stąd jego wzburzenie i słowa krytyki pod adresem braci Kaczyńskich, a początkowo także Solidarności. Sytuację próbował ratować szef związku Janusz Śniadek. Udało mu się uzyskać akceptację Wałęsy dla pomysłu wspólnego złożenia kwiatów razem z nim i Marianem Krzaklewskim, w tercecie przewodniczących „S”. Ale okazało się, że Krzaklewski wyjeżdża do Brukseli. Zaproponowana przez Wałęsę godzina 12.00 okazała się nie do przyjęcia dla Śniadka, bo akurat o tej porze miał witać na lotnisku Kaczyńskiego. Ostatecznie porozumienie diabli wzięli, gdy do związkowców dotarło, że byłemu prezydentowi mają towarzyszyć politycy PO. Uznano, że Wałęsa chce w ten sposób wesprzeć PO i własnego syna Jarosława, który jest posłem z listy tej partii.

Poczuliśmy się wciągani w pułapkę – mówi jeden z działaczy. Śniadek kwituje sprawę następująco: – Proponowaliśmy Wałęsie wspólne złożenie kwiatów, kiedy istniała obawa, że będzie sam. Ale gdy to ryzyko znikło, poinformowałem, że nas nie będzie.

Z urzędującym prezydentem Kaczyńskim Solidarność wiąże duże nadzieje, przeszłość jest coraz mniej ważna. Wałęsa w grudniu 2005 r. przestał być członkiem „S”. Formalnie jego status nie został dookreślony.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama