Archiwum Polityki

Apetyt na surowe mięso

Młody teatr europejski i towarzysząca mu dramaturgia jest dziś pełna czarnych myśli. Jej bohaterowie, bezwolni i rozgoryczeni, nie dysponują żadnym układem odniesienia, pozwalającym beznadziejnej egzystencji przywrócić sens. W ich głowach kłębią się samobójcze chęci, często przekuwane w czyn (czy w próbę czynu). Ile w tym pozy, odwiecznej chęci tragizowania zwykłych niepowodzeń i urazów, a ile rzeczywistej – i przygnębiającej – diagnozy nastroju pokoleń wkraczających w życie na przełomie tysiącleci?

W latach dziewięćdziesiątych na teatralnym horyzoncie pojawili się „nowi brutaliści”. Była to fala zbuntowanych dramatopisarzy brytyjskich, których sztuki znalazły rezonans tym razem na kontynencie – w Niemczech, gdzie pociągnęły wielu miejscowych autorów scenicznych. Do Polski wieści o poczynaniach jednych i drugich docierały trochę przez głuchy telefon: ekscytowano się głównie łamaniem obyczajowych tabu, obscenami i prowokacjami językowymi. Pierwsze inscenizacje tego nurtu (z pamiętnym „Shopping and fucking” na czele) były, by tak rzec, spocone z przejęcia, a pruderyjna zgroza świętoszków z widowni tylko podsycała napięcie. Musiało upłynąć trochę czasu, zanim teatr nauczył się odróżniać epatowanie dla epatowania od sztuk podszytych pasją społeczno-polityczną (te zresztą ignorowano; nie ma u nas na nie zapotrzebowania), tudzież od dzieł, w których pod brutalnymi fabułami krył się obraz społecznej bezradności i psychicznej depresji.

W najbliższym czasie czeka nas festiwal tych ostatnich. Grzegorz Jarzyna i Krzysztof Warlikowski szykują za parę tygodni premiery Sarah Kane, angielskiej pisarki, której kilkuletnią erupcję twórczą przecięła samobójcza śmierć. Na razie Paweł Miśkiewicz we wrocławskim Polskim sięgnął po „Przypadek Klary” Dei Loher, a Anna Augustynowicz w Polskim w Poznaniu (wspólna produkcja z Współczesnym ze Szczecina) po „Pasożyty” Mariusa von Mayenburga.

Jest w tych dwóch sztukach młodych (średnio) Niemców coś wspólnego: wrażenie, że postaciom wykastrowano zmysł orientacji przestrzennej; kręcą się w kółko nie rozróżniając kierunków. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Dramat von Mayenburga to wiwisekcja grupy lokatorów jakiegoś blokowiska. Jeden z nich zredukował już życie do jedzenia i mechanicznego seksu; gdy go tego pozbawić, skomle niby kundel.

Polityka 50.2001 (2328) z dnia 15.12.2001; Kultura; s. 48
Reklama