Archiwum Polityki

PL w PE

Trzy lata temu w ławy Parlamentu Europejskiego posłaliśmy m.in. premiera Jerzego Buzka, czterech byłych ministrów, dwunastu historyków, jednego doktora matematyki, dendrologa oraz trzynastu profesorów. Mamy z nich jakiś pożytek?

W Strasburgu polscy europosłowie ruszyli z kopyta. Tempo nadała LPR, która zaczęła od wniosku Mirosława Rogalskiego o samorozwiązanie PE, gdyż ten, według posła stał, się „zakładnikiem lobby homoseksualnego Europy”. Partyjny kolega Rogalskiego Witold Tomczak (z IND/DEM Niepodległość i Demokracja) dorzucił jeszcze postulat o zlikwidowanie siedziby w Strasburgu. Latem 2004 r. z wygłaszanych od prawa do lewa zapowiedzi wynikało, że pięćdziesięciu czterech biało-czerwonych (wszyscy z wyższym wykształceniem) zadba, by nasz głos był słyszalny w Europie, i przypilnuje, aby w PE żadnego guzika nie wciśnięto na szkodę Polski.

Kłopot jednak w tym, że PE to nie tyle zgromadzenie narodów, co raczej parlament europejskich frakcji politycznych. Przecież posłowie nie siedzą ramię w ramię z rodakami, ale pod szyldami tworzonych wedle upodobań grup. Na dodatek od 1999 r. nie wolno tworzyć frakcji złożonych z posłów jednego tylko kraju. Zresztą według art. 189 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską poseł jest „przedstawicielem narodów”. Dodajmy, wszystkich unijnych narodów, mimo że praktyka rzadko na to wskazuje. Hans-Gert Pöttering przewodniczący PE (od 28 lat w Parlamencie) tak formułuje credo dobrego eurodeputowanego: – Poseł broni swoich wyborców, ale cały czas uświadamia, że ich interesy trzeba godzić z dobrem całej Unii. Z drugiej strony prof. Bronisław Geremek z frakcji liberałów (ALDE – Europejska Partia Liberalno-Demokratyczna) nie ma wątpliwości, że zmagania o korzyści pojedynczego państwa zawsze są adresowane do opinii krajowej. – W rzeczywistości sprawy do załatwienia w PE formułują grupy polityczne, one nakreślają prawdziwie europejskie cele – objaśnia profesor. Skoro to podział partyjny decyduje o całej organizacji pracy, a więc o przyznawaniu głosu w czasie obrad, pozycji eurodeputowanych w komisjach, liczbie posłów sprawozdawców, biur, pracowników sekretariatów i wreszcie wynikach głosowania, to jak nas bronią w PE?

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Świat; s. 46
Reklama