Archiwum Polityki

Ojcze nasz

W Kijowie na papieża czekają (prawie) wszyscy: wierni trzech wyznań i kościołów, politycy, opozycja. I chyba najbardziej prezydent Kuczma. A to oznacza, że wizyta będzie miała w równym stopniu charakter duchowy co polityczny. Czy papież wyczaruje dla Ukraińców kremówki?

Pytanie: co papież powie Ukraińcom, pada rzadko. Częściej myśli się: co papież zmieni. Dziś, jutro i na przyszłość. – Co nam przywiezie papież? – zastanawia się Anna Putowa, działaczka rady parafialnej przy katolickim kościele św. Aleksandra w Kijowie. – Miłość, jedność i pokój. Tego nam dziś najbardziej potrzeba – odpowiada po namyśle. Trzy wartości potrzebne Ukraińcom jak powietrze.

Jan Paweł II odwiedza kraj głęboko podzielony: społecznie, politycznie i religijnie. Ukrainę kontrastów, odartą z autorytetów. Stare legły w gruzach, a nowe nie narodziły się w ciągu 10 lat niepodległości. Nie odrodziło się też życie duchowe. Mimo renesansu wiary, jaki nastąpił po dziesięcioleciach narzucanego ateizmu, jest ona powierzchowna i niewiele ma na ogół wspólnego z prawdziwą religijnością. Nawet dekalog jest tu często pojęciem abstrakcyjnym, oderwanym od codziennej praktyki. Dlatego tak istotne jest, że do wizyty w ogóle dochodzi: papież powinien zło przemienić w dobro. Takie jest społeczne oczekiwanie.

Z upodobaniem przypomina się tu, że Jan Paweł II przyjeżdża na zaproszenie prezydenta Leonida Kuczmy. Kuczma ma nadzieję, że jego pozycja, mocno nadwerężona w ostatnim czasie, odzyska choćby trochę społecznego poparcia czy akceptacji. W kraju i na Zachodzie. Analitycy zauważyli, że już osłabła fala krytyki, nawet Rada Europy przełożyła na jesień debatę o Ukrainie. W Kijowie uważa się, że jest to już odczuwalny pozytywny efekt zbliżającej się wizyty. Znalazło to odbicie w najświeższych sondażach: co piąty Ukrainiec jest przekonany, że papieska wizyta wpłynie na polepszenie wizerunku kraju w świecie. Podczas gdy tylko 17 proc. obywateli jest przekonanych, że wizyta będzie sprzyjać odrodzeniu zasad chrześcijańskich w społeczeństwie.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Świat; s. 40
Reklama