Oburzeni są też w Zarządzie Elbląskiego Regionu Solidarności. Jesienią ubiegłego roku Mirosław Kozłowski, szef regionu, próbował pomóc bezrobotnym elblążanom znaleźć pracę. Region w porozumieniu ze Stocznią Gdańską zapisywał chętnych do budowania statków. Przez dwa tygodnie zgłosiło się 751 osób. Przewodniczący Kozłowski podjął rozmowy z firmami przewozowymi, by zorganizować niedrogi dowóz. Dojazd z Elbląga do Gdańska trwa nieco ponad godzinę. Jednak rezultat okazał się nieadekwatny do włożonego wysiłku – 4 zatrudnionych, chmara zawiedzionych. Dziennikarze oskarżają Kozłowskiego, że zrobił sobie kampanię do parlamentu, choć on odżegnuje się od zamiaru kandydowania. Niektórzy podejrzewają, że akcja Praca była związana z wyborami prezydenckimi: – AWS chciało czymś zabłysnąć w Elblągu, a potem ludzi kopnęli w tyłek – komentuje jeden z zapisanych na listę.
Związkowe biuro pracy umieszczało na niej wszystkich, którzy się zgłaszali, choć wiadomo, piekarz, fryzjer czy kelner w stoczni roboty nie znajdą. Jednak część osób deklarowała zawody wielce poszukiwane. – Gdy zobaczyliśmy w wykazie monterów rurociągów okrętowych, kadrowa chciała się ze mną założyć o grube pieniądze, że ci ludzie mają pracę, jeśli nie legalną, to na czarno – opowiada Bogdan Oleszek, dyrektor administracyjno-organizacyjny Stoczni Gdańskiej. Widzi nieraz, jak kierownicy ze spółek pracujących na terenie stoczni wychodzą przed bramę z garścią przepustek „dyżurnych” i rozdają je czekającym. Niekiedy stocznia urządza akcję. Strażnik zabiera wchodzącym przepustki, pyta o nazwiska. Nie znają – zostają przed bramą.
Z elbląskiego wykazu stocznia wybrała 90 nazwisk, wysłała zaproszenia na rozmowę.