Archiwum Polityki

Moja twarz należy do mnie

Najście wystawy w warszawskiej Zachęcie przez Daniela Olbrychskiego przesłoniło nawet spór w AWS o Krzaklewskiego i dyskusję o budżecie państwa. Prawnicy, specjaliści wielu dziedzin, z którymi będzie się wiązał ten incydent, już szykują się do rozlicznych procesów. Najważniejsze wykrzyczał jednak do kamery sam Olbrychski, nawiązując do hasła feministek („mój brzuch należy do mnie”). Aktor poszedł wyżej; zażądał ochrony twarzy, która jest jego.

Okoliczności zdarzenia, udział w nim mediów, eskalacja słownej przemocy, zniszczenie mienia, zwolnienie nieinterweniującego biletera, spodziewany spór o odszkodowanie i związany z nim problem ubezpieczenia źle chronionej wystawy, prawo wolności artysty do ekspresji z jednej strony, prawo do manifestowania protestu odbiorcy sztuki ze strony drugiej itd., itp. – wszystkie te kwestie prawne są interesującym, ale zaledwie tłem, które nie powinno przesłonić sprawy z prawnego punktu widzenia podstawowej, że każdy człowiek ma prawo do ochrony dóbr osobistych (art. 23 i 24 kodeksu cywilnego), a jego twarz jest właśnie tym niezwykłym chronionym dobrem.

„Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej” – art. 81 prawa autorskiego wydaje się ucinać jakikolwiek spór, czy aktor miał, czy nie miał racji co do meritum. Jak sam twierdzi, o wystawie dowiedział się przypadkiem, to znaczy, że jej autor nawet go o planach wykorzystania wizerunku (wystawa jest wg prawa „rozpowszechnianiem”) nie poinformował. Tymczasem powinien był zrobić coś znacznie więcej; wprost poprosić Daniela Olbrychskiego (i inne osoby ze zdjęć) o zgodę na wykorzystanie w ramach wystawy „Naziści” fotosu aktora kreującego niemieckiego oficera w filmie.

Zaraz, zaraz – usłyszymy ripostę – aktorstwo to taki zawód, w którym twarz jest tylko kwestią ceny. Przecież Olbrychski „sprzedał ją” już raz do filmu Leloucha. Zaś wspomniane wyżej zezwolenie zainteresowanego (na rozpowszechnianie wizerunku) „nie jest wymagane, jeśli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie”.

Zgoda, Olbrychski jako artysta sprzedał twarz Lelouchowi, a zapewne konkretnej agencji reprezentującej producenta.

Polityka 49.2000 (2274) z dnia 02.12.2000; Społeczeństwo; s. 90
Reklama