Klasyki Polityki

Samotny amisz

Samotny amisz. Na siedleckiej wsi nie dowierzali, że obcy to nie Żydzi

Rodzina Martinów: (od prawej) Joshua, Anita, Ilona, Jacob, Ruben i Andrzej – przyjaciel Rodzina Martinów: (od prawej) Joshua, Anita, Ilona, Jacob, Ruben i Andrzej – przyjaciel Igor T. Miecik / Polityka
Samotność amisza wyrwanego ze swojego zboru jest przytłaczająca. Jacob i Anita czują ją często. Czai się za dnia w krótkich chwilach odpoczynku albo wkrada do izby po wieczerzy. W tej wielkiej samotności amisza jest jeszcze druga, mniejsza. Amerykanina na siedleckiej wsi.

Anita postawiła na stole parujący garnek z zupą. Jacob posadził dzieci. Za oknem było już zupełnie ciemno, a stół w izbie oświetlała tylko mała żaróweczka, którą Jacob dzień wcześniej wymontował z latarki. Złapali się wszyscy za ręce i pochylili głowy do modlitwy. Siedzieli w półmroku w zupełnej ciszy. Jedynie zza ściany dobiegały pojękiwania dopiero co narodzonego cielaka.

Sołtys Henryk Biernacki dobrze pamięta dzień, w którym przyjechali, bo się we wsi zrobiło zamieszanie, jakiego nie było od wojny. Stasiek biegał od chałupy do chałupy i wołał, że Żydzi wrócili. Cała okolica się zleciała, żeby ich oglądać, i Cięciwa, i Poręby, i nawet odległy o sześć kilometrów Pustelnik. Starzy ze wsi, co przed okupacją bywali w Mińsku Mazowieckim, kiwali głowami: Tak, tak, pół Mińska kiedyś nie inaczej wyglądało.

Sołtys Biernacki sam myślał, że Żydzi. Brodaci mężczyźni w czarnych kamizelkach, w kapeluszach z prostym rondem i kobiety ciche jak zakonnice, w cudacznych białych czepkach wiązanych pod brodą i szarych sukniach do ziemi.

To było wiosną, sześć lat temu.

Jeszcze długo nie wszyscy w okolicy dowierzali, że obcy to nie Żydzi, ale amerykańscy menonici – amisze.

Marzenie o misji

Przybysze wynajęli od gminy starą zagrzybioną szkołę na warsztat stolarski, od sołtysa – stodołę na bożnicę, kilka hektarów ziemi i dwa opuszczone gospodarstwa. Trzy rodziny: Troyerowie, Millerowie i Martinowie. Dziewięciu dorosłych i czwórka dzieci.

Chcieli we wsiach, których nawet nie ma na mapie, żyć jak pierwsi chrześcijanie, założyć misję. Wierzyli, że ludzie żyjący tu w biedzie przyłączą się do nich, odkryją na nowo Pismo, porzucą bałwany.

Polityka 6.2000 (2231) z dnia 05.02.2000; Społeczeństwo; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Samotny amisz"
Reklama