Projekt nowelizacji kodeksu karnego zaostrza odpowiedzialność za kilkadziesiąt różnych przestępstw w ten sposób, że podwyższa dolny, górny bądź oba te progi ustawowego zagrożenia karą (patrz tabela). Dla przykładu: za zabójstwo sąd nie mógłby już orzec kary niższej niż 10 lat więzienia (dotąd – 8). Za udział w bójce lub pobiciu ze skutkiem śmiertelnym, dziś ograniczony widełkami kary od 1 roku do lat 10, nie można by orzec kary pozbawienia wolności „na czas krótszy od lat 2”, zatem maksymalnie do lat 15. Generalnie projekt zaostrza odpowiedzialność za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, wolności, wymiarowi sprawiedliwości, szczególnie wtedy, gdy sprawca grozi lub używa przemocy. Istotne podwyższenia kar proponuje się też wobec sprawców: katastrofy (w tym komunikacyjnej), pożaru, zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem oraz rozboju z użyciem przemocy.
Humanizm się zgubił
Poza zwiększonym rygoryzmem, przewidzianym w części szczególnej kodeksu karnego, obejmującej konkretne typy przestępstw, jeszcze ważniejsze wydają się propozycje zaostrzające ogólne zasady odpowiedzialności karnej sprawców oraz reguły wymiaru kary, którymi będą musiały (dziś tylko mogą) kierować się sądy. Ciężej też będzie przestępcom po wyroku.
W projekcie powracają idee „odpłaty” za popełnione czyny i odstraszenia potencjalnych sprawców, czyli tzw. prewencja ogólna. Przepisy nowego kodeksu stosowałoby się już nie tylko „z uwzględnieniem godności człowieka”, ale przede wszystkim dla „potrzeby uczynienia zadość ofierze przestępstwa oraz społecznemu poczuciu sprawiedliwości”. A jeszcze trzy lata temu uzasadnienie rządowe podkreślało z dumą, iż: „Nowy kodeks odrzuca założenie dominujące w powojennym prawie karnym, że efektywność zwalczania przestępczości zależna jest w decydującym stopniu od surowości represji karnej”.