W 1952 r. łódzka Delegatura Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym skazała Bogdana M. na dwa lata pracy w kopalni węgla Mysłowice. Uzasadnienie: „Działalność M. Bogdana mogła przyczynić się do powstania u jego współpracowników niesłusznego poglądu o eksporcie, do obniżenia powagi Józefa Stalina oraz ambasadora ZSRR w Polsce. W formie dowcipu o moskalikach rozpowszechniał fałszywą wiadomość o przyczynach naszych przejściowych trudności aprowizacyjnych”.
W 2000 r. decyzją Sądu Okręgowego w Łodzi wdowa i dwaj synowie Bogdana M. dostali 14,5 tys. zł do podziału za jego bezprawne aresztowanie w okresie stalinowskim: 10 tys. zadośćuczynienia, 4,5 tys. odszkodowania. Uzasadnienie: Bogdan M. (1926–1990) nie akceptował totalitarnej rzeczywistości. Żart o moskalikach był wyrazem jego przekonań. „Należy uznać, że kierował się głównie chęcią zmiany ówczesnej władzy i przywrócenia niepodległego bytu Państwa Polskiego”.
Moskalik to „mały śledzik odgłowiony i wypatroszony” (Encyklopedia PWN).
Coś rymowanego
– To była niezwykła sprawa. Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że za opowiedzenie dowcipu zasądzono tak wysoką karę – mówi Wojciech Woźniacki, adwokat, pełnomocnik rodziny M. Pracował przy kilkunastu sprawach o odszkodowanie dla represjonowanych. Głównie były to sprawy kombatantów (partyzanci, żołnierze AK). Zdarzały się też „szeptanki” – ktoś znalazł się w więzieniu, bo rozpowiadał, że generał Anders wróci na białym koniu.
Ale żart, który Bogdana M. naraził na represje, wyleciał mecenasowi z głowy: – To była chyba jakaś rymowanka.