Szczakowianka dała pieniądze pośrednikom. Bała się dać pieniądze nam” – tak w oryginale brzmi pierwsze zdanie odczytane z taśmy prawdy, na której nagrane zostały „biznesowe” rozmowy piłkarzy Świtu Nowy Dwór Mazowiecki sprzedających mecz. Dalsze fragmenty nagrań nie nadają się, niestety, do cytowania na tych łamach, ponieważ co drugie słowo jest tam plugawe, a funkcję przecinka pełni k... . Coś jednak można z tego bełkotu zrozumieć: piłkarze rozmawiają swoim potocznym językiem o tym, że dostali 200 tys. zł od pośrednika reprezentującego interesy Szczakowianki Jaworzno, za którą to sumę mają już w pierwszej połowie meczu pozwolić wbić sobie dwa gole. Informacja dla niezorientowanych – był to rewanżowy mecz barażowy o wejście do I ligi; w pierwszym (też sprzedanym) był remis, więc zwycięzca drugiego spotkania miał zapewniony awans. Wszystko potoczyło się zgodnie z ustaleniami: piłkarze Świtu udawali, że rozpaczają z powodu przegranej, piłkarze Szczakowianki udawali, że cieszą się ze z trudem wywalczonego zwycięstwa. Ponura mistyfikacja na oczach tysięcy kibiców na stadionie i przed ekranami telewizorów.
Zapewne afera nie wyszłaby na jaw, jak wiele innych afer w polskiej piłce, gdyby nie prezes Świtu Wojciech Szymański, prywatnie mistrz wędliniarski, który poważnie się zdenerwował i niczym jedyny sprawiedliwy w westernie postanowił rozprawić się z bandą nieuczciwych graczy. Wydział Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej zareagował natychmiast – Szczakowianka została spuszczona do II ligi, do I awansował Świt, którego sześciu przekupnych graczy ukarano dożywotnią dyskwalifikacją. Dlaczego Świt został nagrodzony awansem, jeżeli od dawna mówiło się w środowisku piłkarskim, że klub handluje meczami, co ostatnia afera potwierdziła?