Gorsza strona naszej rzeczywistości nie pojawia się w filmowym kadrze ani na kartach współczesnej powieści. Wielkie afery i zbrodnie znamy tylko z życia. Na ekranach mamy natomiast sympatycznych gangsterów, których odtwarzają aktorzy z komediowym zacięciem. W książkach mali bohaterowie rozpamiętują swe małe dramaty. Wydaje się, że nasi twórcy są dzisiaj bezradni wobec zła.
W stołecznych teatrach mieliśmy w ostatnich sezonach mnóstwo nieudanych przedstawień, ale z pewnością jedną z najbardziej dotkliwych klęsk były „Biesy” w Powszechnym. Co się bowiem okazało? Że aktorzy nie potrafią grać Dostojewskiego, a publiczność nie potrafi słuchać. Jak pamiętam, śmiech na widowni rozlegał się w najmniej oczekiwanych miejscach. Chwilami można by pomyśleć, że to farsa, nie jeden z najbardziej mrocznych utworów, jakie zna literatura.
Polityka
24.2003
(2405) z dnia 14.06.2003;
Kultura;
s. 56