Archiwum Polityki

Gangi figur woskowych

Akcja „Gangów Nowego Jorku” Martina Scorsese rozgrywa się w okresie wojny secesyjnej. Gangów nie tworzą tu groźni mafijni przestępcy, tylko uliczni nędzarze, nowo przybyli imigranci, którzy próbują znaleźć sobie miejsce na upragnionej ziemi obiecanej.

W połowie XIX w. w dzielnicy Five Points na dolnym Manhattanie zginęło 2 tys. nowojorczyków, a 10 tys. zostało rannych. Rebelię wywołała miejska biedota, sprzeciwiająca się niesprawiedliwemu dekretowi uchwalonemu przez prezydenta Lincolna, który zwalniał z poboru do wojska ludzi, których stać było na zapłacenie państwu 300 dol. Po dwóch dniach brutalnych walk między mieszkańcami do akcji wkroczyli żołnierze Unii, którzy zapobiegli dalszemu rozlewowi krwi. We wrogim przybyszom państwie bohaterowie filmu Scorsese bronią swojej drogi do wolności prymitywnymi narzędziami – nożami i toporami, którymi na co dzień posługują się w pracy. Ich system praw i rytuałów nie jest bynajmniej oparty na silnych więzach krwi, jak w „Ojcu chrzestnym”, ani na związkach biznesowych – jak w większości utworów tego typu. Są to spontanicznie tworzone grupy oparte na narodowo-wyznaniowej solidarności.

W filmie Scorsese opisane wyżej fakty mają wielkie znaczenie, bo pojawiają się jako tło finałowej sekwencji, czysto fikcyjnej zresztą fabuły opartej na porachunkach dwóch przywódców nowojorskich gangów: Amsterdama Vallona (Leonardo DiCaprio), pragnącego pomścić śmierć swojego ojca, i jego mordercy Williama Cuttinga (Daniel Day-Lewis), zwanego Rzeźnikiem. Film rozpoczyna się długą, trwającą kilkanaście minut, sekwencją pogromu grupy Irlandczyków, na czele której stoi ojciec Amsterdama. Kończy zaś oblężeniem przez wojska federalne upadającego miasta. W apokaliptycznej scenerii, kiedy na ulicach dolnego Manhattanu trwają krwawe starcia, nad którymi nikt nie jest w stanie zapanować, dokonuje się swoisty akt odkupienia nie tylko w skali jednostkowej, ale i całego narodu. Zło zostaje ostatecznie pokonane, a na gruzach starego porządku może powstać nowa Ameryka, co zapowiada głos wybawiciela – Amsterdama.

Polityka 13.2003 (2394) z dnia 29.03.2003; Kultura; s. 62
Reklama