Nowojorska intelektualistka i humorystka Fran Lebowitz dzięki dokumentalnemu serialowi Martina Scorsesego „Udawaj, że to miasto” stała się bohaterką zbiorowej wyobraźni.
Serialowy poradnik dla poszukiwaczy krzepiącej telewizji. A przy okazji ekranowy przewodnik po miastach: od Nowego Jorku, przez Paryż i Tokio, aż po... Ankh-Morpork.
Nic dziwnego, że Abel Ferrara na styku tysiącleci wyniósł się z Nowego Jorku. Może i ta nieformalna stolica świata zachodniego nadal świetnie prezentuje się na pocztówce czy w filmowym kadrze, ale już dawno pożarła ją konsumpcjonistyczna chuć.
Tegoroczna gala oscarowa dla Netflixa okazała się jeśli nie porażką, to z pewnością rozczarowaniem. Tylko dwie spośród nominacji zamieniły się w statuetki.
„To był rok filmów pedofilskich” – zagaił znad szklanki piwa gospodarz gali Ricky Gervais i obok m.in. „Leaving Neverland” wymienił film „Dwóch papieży”.
Jeśli fabuła nie zawiera wątku przemiany ludzkiego życia, traci dla mnie znaczenie – mówi reżyser Martin Scorsese, autor filmu „Irlandczyk”.
Mimo skomplikowanej dramaturgii wszystko jest tu dojmująco prawdziwe, głęboko przemyślane, perfekcyjnie wykonane i wstrząsająco aktualne.
Film o legendarnej trasie Boba Dylana to ładny obraz dzisiejszego noblisty u szczytu sławy, ale też perfidnie zełgany dokument ery fake newsów.
Martin Scorsese nakręcił być może najbardziej osobisty film w swojej karierze. „Milczenie” nie jest na pewno opowieścią dla ateistów. A czy jest arcydziełem?
„Titanic” uczynił go obiektem westchnień nastolatek, ale dopiero Oscar przyznany za prawie niemą rolę w „Zjawie” (od 5 października do kupienia z POLITYKĄ) przypieczętował jego wizerunkową metamorfozę.