Najlepszy film
Jeśli aż trzy tytuły zdobywają po co najmniej dziesięć nominacji („Oppenheimer” ma 13, „Biedne istoty” 11, „Czas krwawego księżyca” 10), to można przypuszczać, że walka będzie wyrównana i ogólnego faworyta nie ma. Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu, gdy „Irlandczyk”, „Joker”, „Pewnego razu w Hollywood” i „1917” przekroczyły dwucyfrowy wynik, jeśli chodzi o liczbę zdobytych nominacji. Wtedy rezultaty głosowania wydawały się do ostatniej chwili niepewne, a i tak puenta zaskoczyła wszystkich. Żadna z wymienionych produkcji nie przekonała Akademików. Zwycięzcą wieczoru okazał się koreański „Parasite”.
Czy w związku z tym czeka nas teraz powtórka i należy się spodziewać, że wygra francuska „Anatomia upadku” albo brytyjsko-polska „Strefa interesów”? Mimo podziwu dla kunsztu i nowatorstwa europejskich filmów chyba nikt takiej opcji nie bierze na serio. W tym roku faworyt jest jeden. Bookmacherzy z niezachwianą pewnością typują, że bezdyskusyjnym zwycięzcą będzie hollywoodzkie superwidowisko z udziałem popularnych aktorów o ojcu bomby atomowej. Nawet algorytm wyliczył (podaję za „Variety”), że ma równe 78,4 proc. szans na statuetkę w głównej kategorii. Drugie w kolejce są „Biedne istoty”, lecz szanse filmu Yorgosa Lanthimosa wynoszą zaledwie 4,6 proc.